I - Dar Mądrości - luty 2014
I. DAR MĄDROŚCI
Według Biblii mądrość to coś więcej niż pełnienie Bożych przykazań i bogobojność: „Bojaźń Boża początkiem mądrości”. Biblijna mądrość praktycznie utożsamia się z miłością, a ostatecznie – z samym Bogiem. Mądrość jest „poznaniem w świetle najgłębszych przyczyn” (Arystoteles). Ona obejmuje całą rzeczywistość; odznacza się pewnością. Cechą mądrości jest porządek, zadaniem zaś jest porządkowanie. Mądrość dotyczy poznawania głębi, jest wchodzeniem w znajomość spraw boskich i ludzkich.
Dar mądrości ma swoją siedzibę w umyśle, a nie w woli. Zdobycie mądrości oznacza zdobycie sprawności, zdolności zawodowej, praktyczności, roztropności, wykształcenia. Być mądrym, to przestrzegać prawa ustanowionego przez Boga. Ten dar Ducha Świętego pozwala odróżnić z cała dokładnością dobro od zła, prawdę od kłamstwa, korzyść od straty, miłość od nienawiści, praworządność od wyzysku i krzywdy. Mądrość pochodząca od Boga, ma służyć ludziom, by ich doprowadzić do Boga.
Mądrość jest czynnikiem kształtującym życie i współżycie ludzkie. Mądrość kształtuje życie podobnie jak Prawo. Bez Prawa nie ma mądrości, a bez mądrości nie ma Prawa. Mądrość przychodzi od Boga przez Biblię poprzez rady, upomnienia, groźby, zachęty i przykłady. Jest ona udziałem jedynie bardzo małej elity. Ludzie w swojej większości nie korzystają z daru mądrości, gdyż żyją w więzach pożądań i strachu.
Z mądrością wiążą się terminy bardziej szczegółowe, takie jak: umiejętność, rozwaga, przezorność, wiedza, nauka, biegłość, rada, roztropność, stanowczość, inteligencja. Mądrość może stać się cechą człowieka, który odznacza się karnością, oraz szeroko rozumianą pobożnością (bojaźnią Boga). Do zdobycia mądrości (jej przyjęcia jako daru Ducha Świętego), wymagana jest praca nad zdobywaniem cnót moralnych, które mają bezpośredni wpływ na postępowanie człowieka. Wprawdzie mądrość przejawia się głównie w sferze życia duchowego (umysłowego), jednak w procesie formacji mądrościowej, ważna jest praca nad opanowywaniem złych skłonności (karność) i wypełnianie powinności religijnych. Należy również powiedzieć, że postęp w mądrości usprawnia i ułatwia porządkowanie wszystkich dziedzin życia ludzkiego.
Ponieważ mądrość nie jest równoznaczna z wiedzą i nie wymaga uprzednich wyjątkowych uzdolnień intelektualnych, powinien się o nią starać każdy człowiek. Chociaż człowieka nie można zmusić, aby zdobywał mądrość, niemniej jest to obowiązek, którego bezkarnie lekceważyć nie można. Wartość człowieka zależy bowiem głównie od jego ustosunkowania się do mądrości. Stąd Biblia wyróżnia tylko dwa typy ludzi: mądrych (sprawiedliwych, pobożnych) i głupców (przewrotnych, grzeszników). Mądrość staje się udziałem ludzi na różnych drogach. Ponieważ jej zdobycie nie zawsze jest łatwe, należy korzystać z pomocy ludzi mądrych. Nie zastąpi to jednak osobistego wysiłku i pragnienia osiągnięcia mądrości, refleksji i dobrej woli człowieka.
Bezsilności człowieka, który na drodze poznania naturalnego nie potrafi o własnych siłach osiągnąć mądrości w świecie, należy przeciwstawić moc i wartość słowa Bożego jako nadzwyczajnego źródła wiedzy. Jedynym warunkiem owocnego korzystania z wiedzy płynącej z treści tego objawienia jest szczere i konsekwentne stosowanie się do zawartych w nim zasad. (Szczerze i konsekwentnie praktykując słowo Boże, może człowiek dojść do poznania mądrości, która jest z Boga). Postawa taka winna znaleźć swój wyraz w naszej modlitwie, w której możemy skierować do Boga dwie prośby. W pierwszej winniśmy błagać o oddalenie od siebie kłamstwa i fałszu, a w drugiej winniśmy usilnie prosić o umiejętność korzystania z dobrodziejstw natury. Dobrami natury, którymi dysponuje Bóg, mogą się naprawdę cieszyć tylko ludzie sprawiedliwi, pobożni, pracowici.
Czym jest mądrość nauczająca? Znajdujemy wiele pouczeń, które prowadzą do mądrości życia. Zwróćmy uwagę na niektóre z nich: „Nie działać na własną szkodę” , nie należy krzywdzić ludzi biednych, bo ich obrońcą jest sam Bóg; nie należy szukać towarzystwa człowieka gwałtownego, bo można wraz z nim zginąć; nie należy poręczać za zaciągane przez kogoś długi, bo można stracić nawet własne łoże.„Wychowywać do karności”. Otóż wychowanie do karności należy rozpocząć od wczesnych lat życia syna, któremu nie należy okazywać pobłażliwości. Celem kształcenia prowadzonego przez mędrca jest porządkowanie serca ucznia, a sprawdzianem osiągniętych rezultatów są jego rozważne słowa. Podstawą życiowej pomyślności ucznia ma być bojaźń Boga, dzięki której może on uniknąć pokus ze strony ludzi grzesznych i liczyć na szczęśliwą przyszłość.
Wśród napomnień, które prowadzą człowieka do mądrości są i te: unikać towarzystwa ludzi oddanych nałogom. Należy stosować się do poleceń ojca, szanować rodziców i sprawiać im radość. Jakie dobro daje mądrość? Uważać na pokusy skłaniające do ulegania przykładom, jakich dostarczają ludzie źle postępujący. Księga Przysłów mówi o trzech kategoriach ludzi: mądrych; głupcach, wichrzycielach i szydercach; a także o ludziach chwiejnych. Mądry człowiek okazuje swoją roztropność, gdy: nie niszczy człowieka sprawiedliwego, wykorzystując jego czasowe niepowodzenia; gdy nie cieszy się z upadku pokonanego wroga; gdy nie zazdrości ludziom przewrotnym.
Mądrość objawia się w postępowaniu człowieka. Biblia niejednokrotnie przedstawia konkretne sposoby ochrony życia, a są nimi m.in.: czujność nad sercem, które jest źródłem życia, a także szczególna troska o czystość zależnych od jego ust.; opanowanie wzroku; stała kontrola własnej drogi i kształtowanie w sobie nawyku prawidłowego postępowania. Mądrość objawiona. Bóg wzywa do nawrócenia, które umożliwia otrzymanie ducha mądrości. Pomocy w życiu nie mogą otrzymać ci, którzy znienawidzili wiedzę (czyli poznanie słowa Bożego), następnie – nie kierowali się bojaźnią Bożą, a równocześnie – gardzili radami mądrości. Słowa mądrości są zrozumiałe zwłaszcza dla ludzi myślących, prawych, , ale mają także na uwadze każdego, kto wyżej ceni karność, wiedzę i mądrość niż to, co stanowi bogactwo tej ziemi. Ludziom udzielany jest dar mądrości, jako rozwaga, wiedza ucząca przezorności, umiejętność. Mądrość niesie ze sobą radę, stałą pomoc i siłę wewnętrzną.
Bojaźń Boża dotyczy zachowywania praw Boskich. Towarzyszy ona mądrości, jest jej podstawą, zaczątkiem, pełnią i uwieńczeniem. Bojaźń odnosząca się do Boga, jest duchowym wyposażeniem człowieka, na którym mądrość może się zrodzić, rozwijać i działać. Polega ona przede wszystkim na podporządkowaniu się woli Boga., który ułatwia człowiekowi zdobycie pobożności, od której zależy osiągnięcie i posiadanie mądrości. Karność jest traktowana jako dyscyplina wewnętrzna, opanowanie złych skłonności, równowaga duchowa. Mówiąc o niej, mamy również na uwadze konieczność opanowania gniewu i cierpliwe znoszenie prześladowań. Karność jest ściśle związana z pobożnością i z mądrością. Ona bowiem jest jednym z zasadniczych elementów formujących całego człowieka.
Ponieważ bojaźń Boża ściśle się wiąże z mądrością i karnością, a jej przejawem jest wierność i dobroć, to brak któregoś z tych elementów, zwłaszcza karności, może ją osłabić, a nawet zniszczyć. Miejsce bojaźni Bożej zajmuje wówczas pycha i paraliżująca życie religijne obłuda, która może doprowadzić człowieka do dramatu. Zatem: mądrość Boża, bojaźń Boża i karność stanowią zasadnicze, ściśle ze sobą powiązane i warunkujące się elementy mądrościowej formacji człowieka. Zasadniczą rolę odgrywa w tym działaniu mądrość, która nakłania człowieka do pobożności, osadzonej na podłożu wytworzonym przez karność.
Mądrości Bożej nie można odłączyć od Bojaźni Bożej, stąd należy być zatroskanym o dochowanie Bogu wierności, zwłaszcza w doświadczeniach, jakie są udziałem ludzi pobożnych. Ten, kto decyduje się na służbę Bogu, tego muszą spotkać doświadczenia, jakie się z nią łączą. Jeżeli jednak uciskany człowiek zastosuje odpowiednie środki zaradcze, nie tylko że się nie zniechęci i nie załamie, ale ubogaci swoje życie duchowe. Bóg nie tylko udziela człowiekowi mądrości, ale umożliwia mu jej osiągnięcie poprzez pomoc w usuwaniu zła i utrwalaniu dobra. Wymaga to jednak współpracy człowieka, który powinien dostosować się do zasad umożliwiających rozwój duchowy. Pytamy zatem: co prowadzi człowieka do mądrości? Okazywanie szacunku i czci rodzicom. Świadomość własnej niedoskonałości i niewystarczalności jest warunkiem korzystania z Bożego miłosierdzia. Szczególnym zagrożeniem dla człowieka jest pycha serca, która nie tylko zamyka jemu dostęp do mądrości, ale utrwala w nim zło.
Na czym polega formacja mądrościowa? Zasadniczym warunkiem posiadania mądrości jest posłuszeństwo, a także wytrwałość w trudach związanych z jej nabywaniem. Chcący stać się mądrym, powinien poznać naukę pochodzącą od mądrości i dostosować się do jej wskazówek. Ten, kto szuka mądrości Bożej, służy jej i ją miłuje, wchodzi w łączność z Bogiem i doświadcza Jego błogosławieństwa. Aby człowiek nie zbłądził w życiu, powinien zwracać uwagę na okoliczności w których żyje, rozeznawać je i unikać zła.
Co służy formacji mądrościowej? Nie nadużywanie mowy. Wielość słów utrudnia zachowanie obiektywizmu w ocenie ludzi oraz sytuacji. Należy dystansować się wobec fałszywych przyjaciół. Prawdziwym przyjacielem jest ten, kto jest: bezinteresowny i wierny. Wynika stąd, że nikogo nie należy od razu darzyć szczególnym zaufaniem, a więc bez uprzedniej, odpowiedniej próby. Jeśli przyjaźń jest tak trudna do osiągnięcia, prawdziwy przyjaciel ma wartość ogromną i jest darem Boga dla człowieka pobożnego. W stawaniu się mądrym obowiązuje „zasada roztropnego umiaru”, ponieważ skuteczność działania zależy od mądrości człowieka i tajemniczego wpływu Boga. Zasada ta dotyczy: ludzkich osądów, wypowiedzi i reakcji emocjonalnych, które skłaniają do opanowania i refleksyjnego podejścia.
Trzeba także pamiętać o umiarkowaniu przy zaspokajaniu swoich pragnień, potrzeb. Należy być rozważnym wobec nadmiernego wysiłku w dążeniu do zapewnienia sobie pomyślności w życiu. Należy pamiętać o wytrwałym i konsekwentnym wypełnianiu swoich obowiązków. Należy strzec się pokusy naśladowania pozornie łatwiejszego i bardziej skutecznego postępowania tych, którzy nie idą drogą słowa Bożego. Człowiek powinien zadowolić się tym, co leży w zasięgu jego możliwości i co daje mu Bóg, a nie ubiegać się zbytnio o to, co przerasta jego siły i nie potrafi zaspokoić w pełni jego aspiracji.
Co przeszkadza formacji mądrościowej? Słowa człowieka, w których nie ma mądrości, co oznacza między innymi: nie ma odwagi mówić prawdy i wstydzi się uznać i wyznać własną winę. Powinien jednak wstydzić się ulegania człowiekowi, który nie kieruje się mądrością; winien wstydzić się zuchwałości, zarozumiałości w mowie; braku gorliwości w działaniu; wynoszenia się nad innych, szczególnie wobec najbliższych; a także winien strzec się postawy podejrzliwości. W kształtowaniu człowieka mądrego, przeszkadza jego nieuporządkowana pewność siebie i zanikające w nim poczucie winy.
Jakie są zewnętrzne przejawy mądrości? Najpierw mądrość winna się przejawiać w słowach człowieka, wypowiadanych zwłaszcza w sytuacjach konfliktowych; mądrość je uspokaja i rozładowuje. Może się ona ujawniać w napominaniu błądzących, choć niekiedy więcej osiąga się milczeniem. Jest tu miejsce na zasadę umiarkowania, według której człowiek mądry mówi tyle, ile trzeba mówić, i wtedy, kiedy trzeba. Człowiek mądry nie zabiega o uznanie ze strony otoczenia i nie schlebia innym dla osiągnięcia korzyści materialnych. Człowiek nie może być mądry, jeśli jest obciążony nieprawością i jego życie nie jest należycie uporządkowane. Za wszelką cenę należy się więc wystrzegać grzechu, który sprowadza nieszczęścia.
Zła można uniknąć, przyjmując napomnienia i pielęgnując w sobie bojaźń Bożą. Mądrości zawsze towarzyszy pobożność, karność, roztropność, a zatem takie wartości, które winny być w człowieku. Jednym z ważnych sprawdzianów posiadania mądrości jest kultura towarzyska, którą można łatwo rozpoznać po śmiechu, obyczajach, a zwłaszcza po mowie. Mądrość ludzką poznaje się według zasady: „serce głupców jest w ich ustach, a ustami mędrców jest ich serce”.
Jakie są dary mądrości? Mądrość jest zawsze blisko człowieka i wychodzi naprzeciw tym, którzy jej pragną. Trzeba ją jednak umiłować, pragnąć jej, myśleć o niej, trudzić się dla niej i prawidłowo postępować. Początkiem mądrości jest o poznanie prawdy, a to płynie z miłości, miłością jest przestrzeganie praw (mądrości), wierność prawom jest rękojmią niezniszczalności, zaś niezniszczalność zbliża do Boga, pragnienie mądrości prowadzi więc do królowania. Duch mądrości jest siłą udzielaną człowiekowi sprawiedliwemu przez Boga, aby mógł osiągnąć prawdziwą mądrość, czyli zawsze dobrze postępować. Mądrość jest „tchnieniem mocy Bożej i przeczystym odbiciem chwały Najwyższego”; jest ona także „odblaskiem wieczystej światłości, zwierciadłem bez skazy działania Bożego i obrazem Jego dobroci”. Mądrość jest jedna, a wszystko może, jest niezmienna, a wszystko odradza. Wstępuje ona w dusze święte (czyste, bojące się Boga, czyni z ludzi przyjaciół i proroków Boga. Rządzi ona wszystkim i panuje nad wszystkim z dobrocią.
Zasadniczym motywem poszukiwania mądrości przez człowieka, jest jego związek z Bogiem. Ponieważ towarzyszy samemu Bogu, który ją miłuje, ma udział w Jego wiedzy i zna Jego dzieła. Od niej więc pochodzi bogactwo, ona kieruje życiem ludzkim, uczy godnego życia, zna przeszłość i przyszłość, rozpoznaje znaki czasu i przewiduje następstwa zdarzeń. Bez mądrości żaden człowiek nie potrafi zgłębić zamiarów Boga, bo to przekracza naturalne możliwości człowieka.
II - Dar rozumu -marzec 2014
Podejście rozumne do rzeczywistości, do życia, jest - inaczej nazywając - podejściem racjonalnym. Myślenie jest owocem korzystania z rozumu przez człowieka. Racjonalne myślenie prowadzi do wniosków, które są na ogół prawidłowe, jeżeli posiadamy dostateczną i właściwą wiedzę na dany temat. Posługiwanie się właściwe rozumem prowadzi człowieka do rozumnych decyzji, wyborów. Rozumne działanie to takie w którym uwzględniamy cel, do którego dążymy, jako chrześcijanie, a także system wartości, którym się kierujemy przy osiąganiu tego celu. Rozumowanie słusznie uważa się za jeden z darów, jaki człowiek otrzymał od Boga. Dzięki niemu (darowi rozumu) odkryto wiele ważnych prawd, które bez tej władzy byłyby dla nas nieosiągalne. Dar ten winien być rozwijany przez człowieka. Rozumowanie, zdobywanie wiedzy sprawia, że człowiek wchodzi w nowe doświadczenia, które przyczyniają się do rozumienia przez niego rzeczywistości.
Człowiek jest człowiekiem nie ze względu na te wymiary, które ma wspólne z roślinami i zwierzętami, ale ponieważ obdarzony jest wymiarem intelektualnym. Intelekt jest duchową, niematerialną władzą, która uzdalnia człowieka do poznawania znaczeń rzeczy za pośrednictwem pojęć abstrakcyjnych. Sam fakt, że człowiek rozumie i określa znaczenie rzeczywistości poprzez te pojęcia (np. charakter, wolność, macierzyństwo), pozwala nam przyjąć istnienie duchowej władzy w człowieku.. Jeśli przedmiot jest niematerialny, jak w przypadku pojęcia abstrakcyjnego, którego przedmiot nie istnieje w konkretnej postaci, także władza musi być niematerialna.
Myślenie człowieka, poznanie rzeczywistości jest w jakimś stopniu zależne od zmysłów. Intelekt posługuje się danymi z poznania zmysłowego, jako środkiem do uzyskania swojej wiedzy. Zatem wiedza zmysłowa zostaje przedstawiona rozumowi, aby on ją rozjaśnił światłem wyższej władzy poznawczej. Rozumem poznajemy i rozróżniamy między prawdą a fałszem. Jego bowiem ostatecznym celem jest prawda, którą można udowodnić, wykazać. Ponieważ sama wiedza nie wystarcza, rozum ma jeszcze inne zadanie: rozpoznawanie dobra i zła moralnego. Rozum człowieka jest wadzą regulującą w nim skłonności oraz działania, jakie wynikają z tych skłonności (potrzeb, pragnień). Z pomocą rozumu człowiek poznaje, co jest moralnie dobre, a co złe, to zaś umożliwia mu roztropne osądzenie, jak powinien w danej chwili zachować się. Ta ostatnia funkcja to sumienie człowieka, które bezpośrednio kieruje działaniem ludzkiego rozumu.
Św. Paweł usilnie prosi Efezjan, aby nie postępowali jak poganie: oni bowiem odznaczają się próżnym myśleniem. Na czym ono polega? Umysł człowieka pogrążony jest w mroku, nie zna Bożego słowa, pozbawiony jest wiedzy, a także odznacza się zatwardziałością serca. Mrok (ciemność), kojarzy się z czymś niebezpiecznym, tajemniczym, złym. Wejście człowieka, jego umysłu i serca w mrok, to pogrążenie się w jakimś niebezpieczeństwie, w określonym złu. Ciemność jest symbolem chaosu, nie uporządkowania.. Może ono przyjść jako skutek braku dobrych wyborów człowieka, braku prawdziwego myślenia, odejścia od tego, co jedynie jest ważne dla tego, kto spotkał Jezusa.
W ciemnościach mieszkają siły wrogo usposobione zarówno do Boga jak i do człowieka. Te moce wskazują jednoznacznie na złego ducha. Ciemność jest symbolem tego, co bezbożne i odległe od Boga. „Zejdź mi z oczu szatanie, bo nie myślisz o tym co Boże, ale o tym, co ludzkie” - mówi Jezus do Piotra. Myślenie niezgodne z przyjętym i uznanym przez człowieka światem wartości, ma związek z mrokiem, nocą, ma związek ze śmiercią i tym, co podziemne. Ciemność kojarzy się chrześcijaństwu z zakłamaniem. Próżne myślenie, to złe, niebezpieczne dla człowieka rozważanie pewnych spraw, lub ich rozumienie. Myśleć źle, to nie korzystać z daru otrzymanego od Boga - daru rozumu. W złym, nieprawdziwym myśleniu, człowiek zasadniczo nie bierze pod uwagę konsekwencji z tym związanych. Złe myślenie, jest wchodzeniem w tworzenie zła: niszczących człowieka wewnętrznie postaw, które przyjmuje, zachowań zewnętrznych, słów, które w określonym czasie zostaną przez niego wypowiedziane. W złym myśleniu nie ma również miejsca na widzenie, rozeznawanie niebezpieczeństw, które ono sprowadza. Takie myślenie jest przekleństwem, nie tylko dla tego, który się nim posługuje, ale również dla tych, z którymi dany człowiek żyje, rozmawia. Dobre zaś myślenie staje się błogosławieństwem dla człowieka, siłą uszlachetniającą go.
Myślenie złe wprowadza nie uporządkowanie w życiu uczuciowym, emocjonalnym człowieka, w jego pragnieniach, w wymiarze potrzeb dotyczących życia zmysłowego. Dobre zaś, zdyscyplinowane myślenie porządkuje sferę życia uczuciowego człowieka, a to przyczynia się między innymi, do odczuwania pokoju serca. Nieustępliwe trwanie w demoralizującym myśleniu, czyni serce człowieka zatwardziałym na przyjmowanie natchnień pochodzących od Ducha Świętego. Człowiek taki jest zamknięty w sobie, lub wyzywający, wulgarny, zaczepny, agresywny wobec otoczenia w którym żyje. Próżność takiego myślenia, odnosi się do braku odpowiedzialności za zobowiązania, które człowiek na siebie przyjął wraz z przyjęciem Sakramentu chrztu świętego, bierzmowania i innych darów sakramentalnych w Kościele.
Przez złe myślenie, człowiek staje się wrogo usposobiony do Boga, do drugiego człowieka, nie szczędząc również sobie aktów wewnętrznej udręki. Jest to spowodowane działaniem szatana. Myślenie, nad którym czynimy refleksję, pozbawia człowieka odniesienia do Boga, a tym samym człowiek niejako odbiera swojemu Panu to, co wcześniej złożył w ofierze: życie, wolność, kierowanie się racjami rozumu oświeconego przez wiarę. Źle myśleć, prowadzi do - „żyć z daleka od Pana”. Próżność w myśleniu objawia się także w nie wrażliwości sumienia. Zatraca człowiek zdolność rozróżniania dobra od zła. Złe myśli, zranione uczucia, urazy do innych pozbawiają serce, sumienie tej czułości, która jest wrażliwa na miłość Boga. Dar rozumu umożliwia albo przynajmniej ułatwia umysłowi ludzkiemu odpowiedni sposób reagowania na pochodzące od Ducha Świętego różne poruszenia lub jeszcze dokładniej: na poruszenia Ducha Świętego, dotyczące przede wszystkim rozumu.
W czynnościach poznawczych człowieka rozum ma do spełnienia różne funkcje, uzależnione, między innymi, od różnych sposobów poznania. Efektem albo wyrazem działania rozumu jest także każdorazowy akt wiary, poprzez który człowiek przyjmuje pewne prawdy tylko dlatego, że są objawione. Każdemu aktowi wiary towarzyszą działania doskonalące ludzki umysł, między innymi po to, żeby mógł głębiej wniknąć w treść prawd objawionych i aby mógł wydawać bardziej trafne sądy w sprawach wiary. Dar rozumu sprawia, że człowiek bez wahania poddaje się Duchowi Świętemu, w celu lepszego, pogłębionego zrozumienia prawd objawionych. Dokonujące się w takiej sytuacji poznanie ma charakter aktu intuicyjnego. Prawdy objawione w takim poznaniu są traktowane i przyjmowane jako oczywiste. Wynika z tego, że dar rozumu wywiera bezpośredni wpływ na przedmiot wiary, czyli na prawdy objawione.
Na czym ten wpływ polega? Przedmiot wiary jest lepiej, wyraźniej widziany, co sprawia, że znikają trudności występujące zazwyczaj przy uznawaniu za prawdę tego, co nie jest oczywiste samo w sobie. Wsparty specjalnym darem - właśnie darem rozumu - umysł ludzki nie sprzeciwia się wiarygodności prawd, które nie są oczywiste same w sobie. Dzięki temu uzdolnieniu umysł ludzki nie zatrzymuje się na powierzchni prawd objawionych, lecz sięga do ich głębi. Dzięki darowi rozumu umysł ludzki dostrzega harmonię i piękno tajemnic Bożych, przez co tajemnice te przyciągają człowieka ku sobie, stając się przedmiotem jego modlitewnej kontemplacji. Dar rozumu sprawia, że umysł ludzki lepiej pojmuje i docenia prawdziwe wartości rzeczy nadprzyrodzonych. Dzięki temu zrozumieniu wola zaczyna też tych wartości pragnąć jako czegoś, co jest szczególnie pożyteczne przy kształtowaniu na co dzień życia chrześcijańskiego.
Dar ten przyczynia się do udoskonalania i umacniania cnoty miłości. Miłość bowiem, aby mogła pragnąć czegoś, co prawdziwe musi to widzieć jasno i do końca. Takiemu zaś pragnieniu dobra jasno i wyraźnie dostrzeganego towarzyszy zazwyczaj prawdziwa radość i pokój. Dar rozumu pośrednio umacnia także wolę w trwaniu przy tym, co dobre i prowadzi do zbawienia człowieka. Łaska wytrwania w dobrym aż do końca, ma wiele wspólnego z darem rozumu.
Zdaniem niektórych pisarzy ascetycznych posiadanie daru rozumu jest szczególnie pożyteczne przy rozumieniu Pisma świętego. Do tego daru prawdopodobnie czyni aluzję Św. Łukasz, kiedy mówi o uczniach z Emaus: „Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma”. Natomiast nie korzystali z daru rozumu Apostołowie słuchający pouczeń Jezusa o tym, co powoduje nieczystość człowieka. Dlatego Jezus mówił: „ To i wy jeszcze niepojętni jesteście? In rozumiecie”. Zapewne z tego daru korzystał Św. Paweł, kiedy obrzęd zanurzenia się w wodzie chrztu świętego uważał za znak naszego obumarcia grzechowi. Pod wpływem tego daru pozostawali również teologowie uważający przebity bok Jezusa za miejsce narodzin Kościoła i źródło wszystkich sakramentów.
Tak zwany zmysł wiary, to właśnie nadprzyrodzona zdolność trafnego rozumienia prawd wiary. Jednostki korzystające z tego daru, choćby nie posiadały wykształcenia teologicznego, są w stanie ustrzec się niejednego błędu. Św. Katarzyna ze Sieny korzystając z tego daru, służyła swoją radą samym nawet papieżom.
Dar rozumu jest szczególnie potrzebny nauczycielom i wszelkim głosicielom prawd Bożych oraz kierownikom duchowym. Umożliwia on bowiem proste i jasne przedstawianie prawd nawet najbardziej trudnych i złożonych. Pielęgnacji i rozwojowi tego daru sprzyja skromność i prostota umysłu, przypominająca zasadę św. Anzelma, który mówi o wierze szukającej zrozumienia. Podobną postawę zaleca nam Jezus Chrystus w następujących słowach hymnu pochwalnego na cześć Ojca Niebieskiego: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”.
Prostym zaprzeczeniem daru rozumu jest zaślepienie umysłu i zatwardziałość serca. U źródeł zaślepienia umysłu znajduje się zła wola, wola, która „nie chce widzieć”, albo zbytnie przywiązanie do rzeczy tego świata, uniemożliwiające wręcz wzniesienie się do sfery ducha. To zwyrodnienie ludzkiego charakteru jest równie szkodliwe nie tylko dla nauczających jak i nauczanych, lecz także dla każdego, kto pragnie być elementarnie uczciwym wobec Boga i innych ludzi. Dar rozumu łączy się z trzecim błogosławieństwem czyli z czystością serca. Serce jest w Biblii, jak wiadomo, siedliskiem nie tylko uczuć, ale i myśli. Pod wpływem daru rozumu czysta staje się także wyobraźnia człowieka.
Dar rozumu jest tą łaską, przez którą Duch święty udziela nam rozumienia słów Jezusa, które wyjaśnia w Kościele. Stajemy się zdolni do rozumienia Bożych tajemnic. W Piśmie w. Rozumienie wymienia się zwykle w ścisłym związku z darem mądrości. Te dwa dary jednak są różne w tym sensie, że rozumienie umożliwia nam głębsze widzenie Boga, podczas gdy mądrość wskazuje nam, co Bóg chce byśmy czynili. Rozumienie jest nam potrzebne po to, aby zostały przed nami odkryte Boże plany, a przez to była nam dana mądrość we właściwej ocenie Jego planów i Jego woli.
Mądrość, wraz z właściwą jej oceną, jest nam również potrzebna w tym celu, by rozumienie przekroczyło granice swojego pogłębionego spojrzenia i wydało owoc w naszym życiu. To właśnie miał na myśli św. Paweł, gdy modlił się w Liście do Kolosan: „Abyście doszli do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu; abyście już postępowali w sposób godny Pana, w pełni Mu się podobając, wydając owoce wszelkich dobrych czynów i rosnąc przez głębsze poznanie Boga”. Owocem chrztu jest m.in. objawienie się daru rozumienia tego, co staje się jawne przez łaskę, która jest nam dana. Większa głębia modlitwy, rozumienie wartości sakramentów, nowe rozumienie Pisma świętego - są owocem daru rozumienia.
Życie wewnętrzne podlega rozwojowi według prostego planu: pierwsze stadium, to oczyszczenie z grzechów i złych przyzwyczajeń; po nim następuje oświecenie nas przez Boga do rozumienia Jego planów, Jego woli; w konsekwencji dochodzimy do zjednoczenia, które jest niekończącym się procesem pogłębiania związku miłości Boga z człowiekiem. Rozumienie rozpoczyna się zasadniczo w stadium oświecenia i osiąga pełną dojrzałość na etapie zjednoczenia z Bogiem. Procesom: nawrócenia, oświecenia i zjednoczenia towarzyszą różne poziomy modlitwy, które ulegają pogłębieniu w miarę wzrastania naszej bliskości z Bogiem.
Pierwszym poziomem jest modlitwa słowna; wielbimy w niej Boga naszym głosem. Drugi poziom, to medytacja; polega ona na rozmyślaniu o Bogu i rozważaniu Jego słowa, rozważaniu tych dzieł, które dokonał wśród nas. Trzeci poziom stanowi modlitwa serca. Nie tylko nasze usta i umysły, lecz także i serca zwracają się do Boga w spojrzeniu, które jest miłością. Ten wymiar modlitwy ulega uproszczeniu w miarę, jak wzrasta nasza bliskość z Bogiem. Polega ono na pokonaniu grzesznych przyzwyczajeń, które uniemożliwiają nam właściwe widzenie Boga, a także odbieranie tych natchnień i poruszeń wewnętrznych, które On w nas wzbudza. Gdy rozpoczynamy własne oczyszczenie, pierwszą rzeczą, jaką musimy sobie uświadomić, to fakt, że jesteśmy grzeszni. Jeśli się do tego przed sobą nie przyznamy, to wówczas nie będziemy w stanie z pełną odpowiedzialnością wejść w rozpoznawanie i usuwanie (z pomocą Ducha Świętego) źródeł, podstaw, korzeni naszej grzeszności, aby dokonało się nasze wewnętrzne oczyszczenie.
Dar rozumu - zawiera w sobie podobne treści co dar mądrości, kładzie jednak większy akcent na wrodzoną zdolność rozróżniania między prawdą a kłamstwem, między dobrem a złem. Gdy umysł ludzki jest „nawrócony”, wówczas człowiek bez przeszkód wyznaje, że: Bóg jest Panem jego życia. „Pan” oznacza właściciela. Dla wierzącego oznacza to natomiast odkrycie faktu, że jego życie jest w rękach Boga. Człowiek nawrócony otrzymuje dar rozumienia tych dzieł, które Bóg w nim dokonuje. Zatem rozumienie siebie w pełnym wymiarze, jest czynione za sprawą Ducha Świętego i dotyczy wewnętrznego zwrotu człowieka ku Bogu.
Istnieje jeszcze jedna zdolność umysłowa, która „nawraca się” wraz z inteligencją – jest nią pamięć. Pomaga ona naszemu umysłowi w pojmowaniu i wierzeniu. Jest ona pamięcią „biblijną”, tą pamięcią, przed utratą której ostrzegał Mojżesz Izraelitę: „Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni” /Pwt 8, 2/. Dlaczego Izraelita wierzył w przynależność do narodu wybranego? Oczywiście nie dlatego, że jego umysł zdolny był dotrzeć do Boga, ale głównie dlatego, że ... oglądały Go jego oczy, dlatego że opowiadali o nim jego ojcowie, że podczas wędrówki przez pustynię doświadczył Go i został poddany próbie. Wierzył nie dzięki sile przekonywania jakichś argumentów, ale dzięki oczywistej wymowie przeżytych wydarzeń. I właśnie po to, aby wydarzenia te nie poszły w zapomnienie, „upamiętniał” je, czyli nie tylko o nich pamiętał, ale celebrował je, czcił, czynił przedmiotem kultu.
Pamięć stawała się czymś, co nie odnosi się już tylko do przeszłości, ale nakierowane jest na przyszłość. Kiedy wiara zbudowana jest na wspomnieniach, jest zawsze wiarą bardzo osobistą, wiarą, która jest w stanie osiągnąć to szczególne Objawienie, za pomocą którego Bóg objawia siebie w życiu wierzącego i które ukrywa się w cieniu każdego wydarzenia jego życia. Nasz wiara staje się „sklerotyczna” w takim stopniu, w jakim tracimy „pamięć”. Potrzeba zatem w naszym życiu „uzdrowienia pamięci”, gdyż w istocie chodzi tu o wyleczenie pamięci słabej i chorej, pamięci, która nie jest w stanie pamiętać lub „upamiętniać”, której wspomnienia są chaotyczne lub tylko częściowe, która nie potrafi „odczytywać” swoich wspomnień. Pamięć uzdrowiona czy „nawrócona”, to pamięć świeża i uważna, zdolna do zachowywania w umyśle tego, co widziały oczy człowieka, przekazywania w jego sercu Słowa, którego słuchał, zapamiętywania wszystkich cudów, jakich Bóg dokonał w jego życiu. Pamięć taka „opowiada” o tym, że Bóg zawsze był naszym Ojcem i Panem życia.
III Dar Rady - kwiecień
Dar rady skłania nas do poddawania się natchnieniom Ducha Świętego w poszczególnych, domagających się podejmowania właściwych decyzji. Wszystko dokonuje się na zasadzie intuicji, co jest szczególnie istotne, gdy znajdujemy się nagle w sytuacji trudnej i na pozór bez wyjścia. Trafność podejmowanych decyzji wiąże się z doborem właściwych środków niezbędnych do urzeczywistnienia powziętych decyzji. Wyraźnie taką pomoc nadprzyrodzoną obiecuje Jezus Apostołom, kiedy mówi: „Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam podane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was”. Piotr korzystał z daru rady, gdy postawiony przed Sanhedrynem oświadczył, że „bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi”. To dzięki temu darowi człowiek jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie: „Panie, co chcesz, abym Ci uczynił?”.
Znamienne jest przy tym przeświadczenie o słuszności podejmowanych decyzji, co zdaje się być wyrazem subiektywnego przekonania, że korzysta się z nadprzyrodzonej pomocy Ducha Świętego. Człowiek kierując się tym przeświadczeniem, zachowuje się jak św. Piotr przed cudownym połowem ryb. Jak bardzo opłaciło się, wbrew rozsądkowi, pójść za głosem Jezusa. Dar rady stwarza w człowieku poczucie bezpieczeństwa i spokoju, któremu dawał wyraz Psalmista kiedy mówił: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza”.
Od pozostałych darów Ducha Świętego wpływających na umysł ludzki, dar rady różni się praktycznością i podejściem konkretnym, przez co jest ściśle związany ze sferą nie tylko myślenia, lecz także działania. Dar rady uzupełnia, doskonali cnotę roztropności, dostarczając jej niezbędnego światła od Boga. Posługując się naturalnymi możliwościami ludzkiej roztropności, korzystającej z uzdolnień wrodzonych i nabytego już doświadczenia, czasami człowiek staje wobec problemów, do rozwiązania których potrzebuje dodatkowego światła i nadprzyrodzonej pomocy. Wyświadcza tę pomoc właśnie dar wiary, który pozwala nam jakby uczestniczyć w rozsądku i roztropności Boga. Dzięki tej pomocy jesteśmy w stanie zdobywać się na rozwiązania zawsze najbardziej właściwe i przyczyniające się do osiągnięcia zbawienia. Dar rady strzeże nas przed lekkomyślnością oraz przed zarozumiałością. Osoby korzystające z tego daru nie polegają jedynie na własnych siłach. Dar ten sprawia również, że człowiek jest ciągle zatroskany, aby czynić to, co się podoba Bogu.
Dar rady jest szczególnie potrzebny rządzącym, wychowawcom i kierownikom duchowym. Wielu świętych wyznaje, że wszystko, co zdołali osiągnąć w zakresie doskonałości chrześcijańskiej, zawdzięczają dobrym radom swoich kierowników duchowych. Pisarze ascetyczni łączą dar rady z błogosławieństwem, obiecującym specjalną nagrodę tym, którzy są miłosierni. Uzasadnia się te powiązania przeświadczeniem, że Bóg wspiera swoim światłem szczególnie tych, którzy są wrażliwi na potrzeby drugich, albo przekonaniem, że uczynki miłosierdzia wyznaczają drogę najpewniejszą do zbawienia wiecznego. To właśnie dar rady sprawia, że człowiek podejmuje się chętnie spełniania takich uczynków. Dar rady - odnosi się on przede wszystkim do sądowniczej władzy króla. Mesjasz obdarzony tym darem będzie podejmował właściwe decyzje w sytuacjach szczególnie trudnych. Dzięki posiadaniu tego daru Mesjasz zasłużył na tytuł „Przedziwny Doradca”.
Jezus Chrystus obiecując zesłanie Ducha Świętego powiedział: „On Was wszystkiego nauczy i przypomni wam, co mówiłem i co czyniłem”. Duch Jezusa udziela nam rad przez Słowo Boże. Przez Chrystusa to słowo jest traktowane jako ziarno. Duch Święty może się posłużyć samym słowem, którym „uderza” w serca, umysł lub wolę słuchacza. Ma to często miejsce w ostatnich etapach procesu nawrócenia, gdy człowiekowi potrzebny jest impuls przejścia na nowy, Boży program mylenia, co stanowi istotę nawrócenia.
Niezwykłą radę otrzymał św. Augustyn: „bierz i czytaj”. Nie potrafił nawet określić od kogo te słowa pochodziły. Podejrzewał, że od dzieci, które bawiły się w pobliżu. Dla niego jednak była ta rada Ducha Świętego – otwarcia leżących na stole listów św. Pawła. I w nich odczytał tekst Listu do Rzymian: „Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom”.
Mamy tu do czynienia ze słowem skierowanym do człowieka poszukującego odpowiedzi na dręczące go pytanie o drogę życia. Pierwsze słowa są narzędziem, jakim posłużył się Duch Święty, by wezwać Augustyna do otwarcia tekstu natchnionego. Drugie to tekst święty, w którym syn św. Moniki odkrył światło i moc potrzebną do podniesienia całego życia na nowy poziom. Tym światłem i tą mocą był obecny w słowie natchnionym Duch Święty. Tego typu działania Ducha Bożego przez samo słowo, zwłaszcza natchnione, nigdy nie wolno lekceważyć, ale i nie wolno nadużywać, co ma miejsce – przy niewłaściwie pojętej lekturze Biblii – w pewnych szkołach charyzmatycznych.
Znacznie częściej mamy do czynienia z działalnością Ducha Świętego, który udziela rady człowiekowi przez drugiego człowieka, który jest pośrednikiem w przekazywaniu słowa Bożego. Ponieważ człowiek jest obdarzony wolnością, może świadomie i dobrowolnie współpracować z Duchem Świętym w przekazie prawdy objawionej i wówczas głoszone przez niego słowo wydaje pierwszy owoc w jego sercu. Jest głosicielem i odbiorcą „rad” Ducha Świętego. W komunikacji Boga z człowiekiem przez słowo Duch Święty oddziałuje na odbiorcę, przygotowując go i umożliwiając przyjęcie daru słowa Bożego. W Dziejach Apostolskich jest powiedziane, że to Bóg otwiera serce człowieka na działanie swej laski. „Pan otworzył jej (Lidii) serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła”. A św. Szczepan tuż przed swoją śmiercią oskarża Żydów: „Twardego karku i opornych serc i uszu! Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu! Jak ojcowie wasi, tak i wy!”.
Oddziaływanie Ducha Bożego na człowieka może dokonywać się w najróżniejszy sposób. Warto jednak podkreślić, iż najważniejsza jest tu wola. Tylko dobrze usposobiona wola otwiera serce na działanie łaski. Zła wola jest tak mocna, iż nie otworzy jej nawet Bóg. Nie uczyni tego, ponieważ szanuje wolność człowieka. Jak długo jednak człowiek pozostaje na ziemi, istnieje możliwość zamiany jego złej woli na dobrą. Dokonuje się to najczęściej w konfrontacji ze świadectwem ludzi dobrej woli, a nie pod wpływem słowa przepowiadanego.
Tajemnicą pozostaje natomiast upór w zlej woli mimo najlepszego nieraz oddziaływania środowisk ludzi dobrej woli. Przykładem klasycznym jest tu Judasz, który otrzymał charyzmat przepowiadania Ewangelii, a sam nie uczynił nic, by się otworzyć na moc jej działania, na rady w niej zawarte. Mówimy o tym dlatego, że w wychowaniu religijnym ciągle akcentujemy rozum a nie wolę, doskonalenie poznania a nie chcenia. Tymczasem działanie argumentów i tak nie zmieni opornej woli. Mechanizm chcenia jest inny niż mechanizm poznawania. Znajomość prawdy wcale nie musi pociągać za sobą zmiany usposobienia woli.
Mówiąc o działaniu Ducha Świętego w słuchaczach, należałoby dokładnie zastanowić się nad wychowaniem ludzi dobrej woli, którzy chcieliby słuchać dobrych rad pochodzących od Ducha Bożego. Dobrej, to znaczy otwartej na Boga, na Jego działanie z zachowaniem ewangelicznego krytycyzmu, który rozróżnia dobro prawdziwe od pozornego. Otwiera się na pierwsze i szczelnie zamyka się na drugie. Mówiąc o obecności Ducha Świętego w przekazie słowa Bożego należy również pamiętać o wzajemnym oddziaływaniu mówiącego i słuchacza. Ten, który przekazuje dobre rady Boga, za sprawą Ducha Świętego, ma wpływ na słuchających przez to, kim on jest. W takim przekazie powstaje przestrzeń wypełniona Bogiem. Jest to przestrzeń twórcza, a moc owej twórczości jest uzależniona od stopnia miłości, zwłaszcza łączącej przemawiającego ze słuchaczem. Ta właśnie miłość stwarza atmosferę, w jakiej dokonuje się przekaz słowa Bożego i w dużej mierze decyduje o jego skuteczności.
Kazanie, czy homilia są dziełem współpracy Ducha Bożego, kaznodziei i słuchacza. Wkład każdego z nich jest niezwykle ważny. Wszelkie zaniedbania ze strony mówiącego lub słuchacza, utrudniające ich wzajemne porozumienie, przeszkadzają, a nawet uniemożliwiają działanie (przekazywanie rad) Duchowi Świętemu. Zobaczmy zatem, jakie są przeszkody w skutecznym przekazie „rad” Ducha Świętego przez słowo? Pierwszą z nich jest słabość, a nawet brak wiary. Przez akt wiary rozumiem spotkanie łaski Bożej z dobrą wolą człowieka. Łaski udziela Bóg każdemu człowiekowi, a więc za brak wiary nie można obwinić Boga. Trzeba jednak podkreślić, że nie znamy godziny udzielenia tej łaski. Jeśli jednak człowiek autentycznie chce wierzyć, czyli ma dobrą wolę, jest już otwarty na działanie słowa Bożego. Interesuje nas gotowość woli człowieka do podjęcia dialogu i współpracy z Bogiem. Jeśli tej gotowości nie ma, to Duch Święty stoi u drzwi i kołacze ...
Wiele osób nie podejmuje wysiłku doskonalenia wiary, idąc na daleki kompromis ze światem, próbując ocalić i „miskę soczewicy” i błogosławieństwo. Jest to klasyczny przykład słabości wiary, który bardzo utrudnia odbiór słowa Bożego. To właśnie z tym zmagał się wspomniany wyżej św. Augustyn, nie mogąc przez długi czas zrezygnować z „miski soczewicy”, którą dla niego było współżycie z kobietą. Współczesna „miska soczewicy” kusi swoją obfitością i zatrzymuje człowieka. Delikatne wołanie, radzenie Ducha Świętego nie jest w stanie oderwać wielu chrześcijan od tej doczesnej obfitości. Nie rozumieją zniewolenia i wolą umrzeć przy pełnej misce, niż żyć wiecznie przy obfitym stole w Domu Ojca niebieskiego.
Z tym złączona jest rezygnacja z rozwoju własnej osobowości, rezygnacja z sięgania po dojrzałość. Celem działania Ducha Świętego przez słowo Boże jest nieustanne doskonalenie człowieka, na tym bowiem polega proces uświęcania. Jeśli więc człowiek zablokuje swój rozwój, świadomie z niego rezygnując, Duch Święty nie ma temu człowiekowi nic do powiedzenia. Ponieważ wszystkie wysiłki „New Age” zmierzają do samousprawiedliwienia człowieka, przez co odnoszą niespotykane sukcesy, należy się liczyć z nieprawdopodobnie mocną odpornością współczesnego człowieka na działanie słowa Bożego. Minimalizm etyczny jest główną przeszkodą w rozwoju życia religijnego i całkowicie przekreśla możliwość zdobywania świętości, czyli dojrzalej osobowości. Uodpornić człowieka na rozwój duchowy, który przecież dokonuje się przez: usłyszenie, przyjęcie i zastosowanie rad Ducha Świętego, to uczynić właśnie człowieka twardą drogą, na której nie wykiełkuje żadne ziarno. Jeśli na nią padnie, wydziobią je ptaki.
Kolejną przeszkodą jest niedowartościowanie czasu i łaski uczynkowej. Kto nie ceni czasu, nie potrafi odebrać łaski uczynkowej, która działa „tu i teraz”. Czas głoszenia i słuchania słowa Bożego jest godziną łaski, z którą człowiek albo współpracuje, albo nie. Kto nie umie cenić czasu, i nie opanował sztuki współpracy z łaską uczynkową, ten nie jest w stanie przyjąć owocnie słowa Bożego. Zatem odpowiedzialność za czas, za każdą jego minutę, to odpowiedzialność za łaskę uczynkową, to odpowiedzialność za współpracę z Bogiem. Jest jeszcze jedna przeszkoda w odbiorze słowa Bożego. Jest nią niechęć do prawdy. Duch Święty jest Duchem Prawdy. Współczesny człowiek kocha półcienie, niedopowiedzenia. Nie chcąc zajmować zdecydowanej postawy, zawsze zostawia sobie furtkę, by na wszelki wypadek mógł się wycofać. Jest to postawa, w której spotkanie ze światłem Bożej prawdy jest niemożliwe.
Światło Ducha Świętego nie zostawia najmniejszego cienia, oświeca człowieka ze wszystkich stron, a przede wszystkim od wewnątrz. Przed tym światłem nie można się nigdzie ukryć. Takiej sytuacji współczesny człowiek nie znosi, a kiedy wchodzi w świat prawdy jest chory. Jakże aktualne są słowa skierowane nocą do Nikodema: „Ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” /J 3, 19/.
Warto przy okazji odsłonić nową formę zakłamania, z jaką coraz częściej mamy do czynienia. Ewangelia mówi o faryzeizmie, czyli o ludziach o podwójnym obliczu. Wiemy, jak Jezus mocno atakował to zakłamanie uważając, iż z punktu widzenia rozwoju życia religijnego jest ono groźniejsze niż łamanie przykazań Dekalogu. To właśnie faryzeusze, czyli ludzie zakłamani, a nie cudzołożnice i celnicy, byli najbardziej zamknięci na słowo Boga. Dziś mamy nowy typ człowieka o kilku twarzach. Niewiele on ma wspólnego z ewangelicznym faryzeuszem. Tamten bowiem ukrywał twarz nieuczciwego człowieka pod maską pobożnego. Współczesny nic nie ukrywa. Wszystkie twarze są jego i do nich się przyznaje. Każda na inną okazję. To jest wyznawca etyki sytuacyjnej. On się nie nawraca. Na każdą sytuację ma inną twarz i szczyci się z tego.
Z punktu widzenia religijno-moralnego mamy do czynienia z typem człowieka, który zrezygnował z jednej prawdy i ma ich tyle, ile potrzebuje. To niezwykle dalekie odejście od prawdy, połączone ze zniszczeniem sumienia. Mamy do czynienia, i to na dużą skalę, z wielkim kalectwem duchowym, które możemy zaobserwować u wielu współczesnych bohaterów biznesu, polityki, pseudo-kultury. Imponują innym, ponieważ traktują życie jako zabawę. Oni niechętnie walczą, oni tańczą w rytm każdej muzyki.
Dotarcie do takiego człowieka ze słowem bożym jest możliwe dopiero po uleczeniu jego wnętrza, po wskrzeszeniu zamordowanego sumienia. Kto wie, czy nie tego właśnie ducha miał na uwadze Jezus, gdy mówił, że można odnieść nad nim zwycięstwo jedynie modlitwą, jałmużną i postem. Duch Święty posługuje się w walce ze złym duchem nie tylko słowem bożym, lecz również modlitwą i wyrzeczeniem. Duch Święty zmagając się z tym duchem dysponuje tylko jednym orężem – światłem prawdy.
Duch Święty proponuje, zachęca, radzi, ostrzega, wzywa. Rady Jego prowadzą człowieka do zbawienia, odrzucenie ich w sposób świadomy i dobrowolny, są bluźnierstwem przeciw Niemu. A grzech przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczony. Jak należy rozumieć te słowa? Zobaczmy teksty biblijne, które mogą budzić grozę: „Bo dla rozmyślnie grzeszących, kiedy mają znajomość prawdy, już nie ma ofiary za grzechy, ale straszne oczekiwanie sądu i potęga ognia, który pożre wrogów”. „Niemożliwe jest bowiem tych – którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, kiedy odpadną, dali się znowu odnowić przez pokutę, oni, którzy po raz wtóry krzyżują w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na urągowisko”. Co znaczy słowo Jezusa o grzechach przeciw Duchowi Świętemu? Czyżby miłosierdzie Boże nie było nieskończone?
Teksty biblijne przypominają, że choć miłosierdzie Boże jest nieskończone, nie jest przecież absurdalne. Bóg pragnie nawrócenia nawet największych grzeszników. Może się jednak zdarzyć, że człowiek prosi Go o pojednanie, ale zarazem pojednać się nie chce. Albo w ogóle nie zależy mu na pojednaniu. Albo w możliwość pojednania nie wierzy. Miłosierdzia Bożego nie można sobie kpić, nie można go sobie lekceważyć, ani nie można się na nie zamykać. Kto jest tym szydercą, który udaje, że zależy mu na pojednaniu z Bogiem, ale jednocześnie nie chce się pojednać? Mogę być nim ja, jeżeli wyznaję wzniosłe zasady, a zarazem je depczę: jeśli moje życie jest zakłamane, jeśli znaczę swoją drogę cudzą krzywdą, jeśli hańbię swą ludzką godność. A może jestem nie tyle faryzeuszem, co cynikiem? To jest sytuacja druga. Albo może jestem takim wielbłądem, który nawet i chciałby, żeby dobro, braterstwo, bezinteresowność, wierność prawdzie miały sens. Ale jestem tak przygnieciony różnymi ciężarami tego świata, że nie wierzę, aby na tym świecie było to możliwe.
W każdej z tych sytuacji łatwo się zadomowić. Faryzeusz, cynik oraz człowiek bez wyższych nadziei, choć tak od siebie różni, jedną cechę mają wspólną: nie tęsknią za prawdziwym dobrem, a czyniąc zło, nie mają poczucia, że czynią zło. Jakże więc mogą być zbawieni? Jest to stan dużo bardziej niebezpieczny niż u największego nawet grzesznika, jeśli ten zdaje sobie sprawę z istnienia wartości wyższych i tęskni za nimi. Taki jest na drodze do przebaczenia i zapewne dostąpi w końcu daru przyjaźni z Bogiem. A jeśli ktoś starannie w sobie pozamykał wszystkie wyjścia ponad doczesność, zagłuszył w sobie poczucie grzechu i potrzebę otwarcia na Boga?
Tradycyjnie katechizm katolicki wymienia sześć grzechów przeciw Duchowi Świętemu: 1. O łasce Bożej rozpaczać; 2. Przeciwko miłosierdziu Bożemu grzeszyć zuchwałością; 3. Uznanej prawdzie chrześcijańskiej się sprzeciwiać; 4. bliźniemu łaski Bożej zazdrościć; 5. Na zbawienne napomnienia być zatwardziałym; 6. Rozmyślnie trwać w nie pokucie. Kardynał Piotr Gasparri, uczynił następujący komentarz: „Trzeci grzech popełnia ten, kto przeczy uznanej prawdzie wiary, aby móc swobodniej folgować grzechom. Czwarty – kto nie tylko zazdrości bratu osobiście, lecz zazdrości także laski Bożej rosnącej w świecie. Piąty – kto sobie postanowił trwać w grzechu. Szósty – kto sobie postanowił nie czynić pokuty”.
Grzechu przeciw Duchowi Świętemu należy się szczerze obawiać wówczas, kiedy człowiekowi przychodzi ochota do złego czynu lub kiedy trwam w grzechu. Należy sobie również od czasu do czasu stawiać z niepokojem pytanie, czy ja przypadkiem nie trwam w grzechu, a tak już do tego przywykłem, że już nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Biada bowiem człowiekowi, który naigrawa się z Bożego miłosierdzia i zapomina o tym, że zbawienie winniśmy sprawować z bojaźnią i drżeniem. Jeśli jednak grzech mi się już zdarzył – choćby wielki i choćby miał jakieś zewnętrzne znamiona grzechu przeciw Duchowi Świętemu – ale ja pragnę się z niego wyzwolić i tęsknię za pojednaniem się z Bogiem, należy po prostu z Bogiem się pojednać, odrzucić niepotrzebne niepokoje i cieszyć się otrzymaną od Boga radością, bo świat takiej dać nam nie może.
Człowiek mężny, odważny dąży w życiu do tego, co szlachetne. Dar męstwa stanowi pomost między rozumem a pożądaniem. Męstwo rodzi czyny godne pochwały, wyklucza natomiast czyny zasługujące na pogardę. Chwalimy w człowieku to, dzięki czemu spełnia on swe możliwości, czy też realizuje dążenie do doskonałości. Tam, gdzie ma miejsce dążenie do przyjęcia daru męstwa, istnieje konieczność ofiary, jaką należy ponieść. Ofiara ta może dotyczyć przyjemności, szczęścia a nawet własnego życia. W akcie męstwa najbardziej istotna część naszej natury bierze górę nad mniej istotną. Piękno i dobro męstwa polega na tym, że w nim spełnia się to, co dobre i piękne. Dlatego męstwo jest szlachetne.
Najlepszym dowodem męstwa jest gotowość do największej ofiary, ofiary nawet z własnego życia. Męstwo jest siłą duchową zdolną do przezwyciężania wszystkiego, co stanowi przeszkodę w osiąganiu najwyższego dobra, jakim jest Bóg. Zawsze łączy się ono z mądrością. Takie połączenie ukazuje człowieka umiarkowanego w stosunku do siebie oraz sprawiedliwego w stosunku do innych osób. Męstwo wraz z mądrością, staje się „siłą duchową” umożliwiającą posłuszeństwo. Jest ono wiedzą o tym, czego unikać, a na co można się zdobyć. Doskonałe męstwo jest darem Ducha Świętego. Za Jego sprawą naturalna siła umysłu podniesiona zostaje do doskonałości nadprzyrodzonej. Człowiek mężny, słucha rozumu, wykonuje pragnienia duszy. Ono stanowi siłę, potrzebną do odniesienia zwycięstwa w najwyższym niebezpieczeństwie, jak u męczenników. Męstwo przynosi pocieszenie, cierpliwość i doświadczenie.
Lęk i męstwo są zarówno biologiczne, jak i psychologiczne. Strach i lęk pełnią funkcję straży, wskazującej człowiekowi na zagrożenie życia oraz wywołują odruchy obrony i oporu przed tym zagrożeniem. Męstwo jest gotowością do wyrażenia zgody przez człowieka, na odczucia negatywne: lęku i strachu, aby w ten sposób pełniej podjąć to, co jest wymiarem pozytywnym ludzkiego życia i tworzenia. Trzeba zgody ze strony człowieka na przyjęcie niedostatków, trudów, niepewności, bólu. Bez tej zgody życie byłoby niemożliwe, a także niemożliwy byłby rozwój człowieka. Im więcej w człowieku sił życiowych, tym pełniej umie on zgodzić się na własne życie i na to, co go jeszcze czeka, mimo niebezpieczeństw zwiastowanych przez strach i lęk.
Męstwo jest pomiędzy tchórzostwem a lekkomyślnością. Człowiekowi potrzeba wewnętrznej równowagi między męstwem a strachem. Jeżeli ostrzeżenia strachu nie wywierają już skutku, czy jeśli męstwo traci swoją dynamikę, życie w człowieku zamiera.
Dążenie do bezpieczeństwa, doskonałości i pewności jest konieczne. Jednak staje się ono siłą niszczącą człowieka, gdy unika on ryzyka niebezpieczeństwa, niedoskonałości i niepewności. Zatem życie zawiera w sobie zarówno strach jak i męstwo, które umożliwiają wewnętrzną stabilizację człowieka. Dopóki nasze życie posiada taką stabilizację, jest w stanie przeciwstawiać się tendencjom skłaniającym do zniechęcenia się, poddania, rezygnacji z tego co lepsze.
Niezrównoważony strach i niezrównoważone męstwo niszczą życie ludzkie. Tam gdzie jest równowaga między tymi dwiema wartościami, tam człowiek doświadcza wewnętrznej mocy, chęci życia. Męstwo człowieka jest konsekwencją obecnej w nim żywotności. Wzmacniając zatem żywotność, wzmacniamy nasze męstwo. Żywotność, siła życiowa, ma związek z tym rodzajem życia, któremu udziela mocy. Mocy życia ludzkiego nie można oddzielać od tego, co dla danego człowieka ma znaczenie. Żywotność człowieka jest wielka w zależności od tego, co ma dla niego w życiu zasadnicze znaczenie, wartość, co jest ośrodkiem dynamizującym jego życie. Jeśli żywotność człowieka została ukształtowana przez wartości duchowe, to człowiek taki będzie odznaczał się szlachetnością, będącą jedną z twarzy męstwa. Człowiek mężny to ten, który zna lęk przed życiem, gdyż zna wartość życia i chce traktować je odpowiedzialnie.
Człowiek XXI wieku utracił to, co ma znaczenie dla jego zbawienia. Złożył on ofiarę z siebie swym własnym wytworom. Nie pozbawił się jednak świadomości tego, co stracił czy nieustannie traci. Tym samym reaguje rozpaczą na swoje odchodzenie od „powołania i ostatecznego przeznaczenia”. Bezsens popycha do rozpaczy. Potrzeba niezachwianego trwania w męstwie życia. Należy mężnie zaakceptować to, co negatywne, (uznać, że taka rzeczywistość istnieje), aby destrukcja nie miała wpływu na nasze życie.
Męstwo jest sam potwierdzeniem „wbrew czemuś”, ale także męstwo jest potwierdzeniem dla tego, co we mnie dobre, szlachetne, prawe, uczciwe. To, co z punktu widzenia świata, jego myślenia wydaje się być absurdem, bezsensem, jest z punktu widzenia człowieka świętego, chrześcijanina wierzącego i praktykującego radykalną postacią męstwa. Dzięki sile męstwa człowiek święty pokonuje lęk przed śmiercią. Dar męstwa ożywia człowieka w doświadczeniu religijnym z racji osobistego spotkania z Bogiem. Człowiek może czerpać siłę z męstwa akceptacji siebie, mimo słabości, zła, grzechu, które występują w jego życiu. Męstwo, stanowi wyraz wiary człowieka.
W czym męstwo pomaga? Męstwo pomaga osiągnąć trudne dobro. Wprawdzie żadne dobro nie jest „łatwe”, każde wymaga wysiłku, ale bywają sytuacje, gdy „zwykły” wysiłek nie wystarcza. Odwaga i cierpliwość - to właśnie dwie główne postacie męstwa. Dobro trudne wymaga szczególnej mobilizacji sił emocjonalnych. Na przeszkodzie mężnemu działaniu stają niekiedy uczucia: strachu lub zniechęcenia. Są one potrzebne, bowiem ostrzegają nas przed grożącym złem i przed nieroztropnym, nadmiernym ryzykiem, ale trzeba je w aktach męstwa opanować. Wspierają nas w tych sytuacjach także uczucia: śmiałości i pragnienia osiągnięcia dobra. Męstwo jest zatem cnotą (wartością) porządkującą nasze życie uczuciowe - ale też właśnie dzięki uczuciom stać nas na akty męstwa.
W sposób najbardziej wyraźny wpływ na wolę ludzką wywiera dar męstwa. To dzięki niemu wola podejmuje dzieła wielkie i niezwykłe dla Boga, mimo niecodziennych trudności i przeszkód, przy czym na te trudności, ich pokonywanie człowiek decyduje się chętnie i bez wahania, nie tracąc pogody ducha. Podejmowanie tego rodzaju zadań bez specjalnej pomocy Ducha Świętego byłoby zuchwalstwem lub kuszeniem Boga. Tylko dzięki temu szczególnemu wsparciu woli jest człowiek gotów ponosić najcięższe ofiary i wyrzeczenia dla chwały Bożej i własnego zbawienia. Pod wpływem tego daru człowiek nie rezygnuje z czynienia dobra, choćby go to kosztowało bardzo wiele.
Męstwo ma wpływ szczególnie na wartości nadprzyrodzone w życiu człowieka, których osiągnięcie napotyka na poważne trudności. Może to być fizyczne i psychiczne zmęczenie, oschłość duchowa, pozbawiająca wszelkiej ochoty do działania. Wszystkie te trudności można pokonać za pomocą daru męstwa, którego zewnętrznymi przejawami są odwaga i wytrwałość. Niekiedy zaś czysto fizyczna wytrzymałość organizmu jest nie do wytłumaczenia bez odwołania się do tego daru. Sakrament bierzmowania nazywa się “sakramentem duchowego umocnienia”. W obrzędzie tego sakramentu jest wypowiadana następująca prośba: “Pragniemy, aby Duch Święty, któregośmy otrzymali, umocnił nas do mężnego wyznawania wiary i do postępowania według jej zasad”. Wśród mocy, niezbędnych do dawania świadectwa, dar męstwa znajduje się na pierwszym miejscu.
7. Dar męstwa skłania
Dar męstwa skłania do działania nawet za cenę cierpienia, aż do bohaterskiej śmierci włącznie. To, co zdołali przeżyć męczennicy jest nie do pomyślenia bez korzystania z daru męstwa. Ich odwaga, wytrwałość i męstwo wyraźnie są przypisywane Duchowi Świętemu. Czytamy u św. Łukasza: “Kiedy was będą ciągnąć do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was, w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć”. To dzięki temu darowi Apostołowie byli przekonani, że mieli “bardziej słuchać Boga niż ludzi”. Osoby otwarte na działanie daru męstwa, mobilizują swoją postawą innych, z którymi żyją. Ich odwaga, wytrwałość i męstwo, udziela się innym. I to jest dla cierpiących źródłem prawdziwego pokrzepienia. Wierzą, że ich cierpienia mają wartość.
Pielęgnacji daru męstwa winno towarzyszyć z jednej strony szczere poczucie własnej słabości, z drugiej zaś prawie pewność, że wszystko możemy w Tym, który nas umacnia. Obydwie postawy znajdują odbicie w odpowiednich doświadczeniach św. Pawła. “Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć ... i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga”. O zrodzonym z daru męstwa pełnym zaufaniu Bogu pisał św. Paweł: “Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciwko tym, których Bóg wybrał? I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”.
Rozwojowi i umacnianiu męstwa służy dyscyplina wewnętrzna, którą człowiek sam sobie nakłada. Tylko panowanie w pełni nad własnymi popędami i zachciankami stwarza grunt podatny do rozwijania się w nas daru męstwa. Męstwo jest powiązane z błogosławieństwem, które przewiduje specjalną nagrodę dla łaknących i pragnących sprawiedliwości. Wypełnienie woli Bożej za wszelką cenę, przy najwyższym wysiłku - to wyraz najwyższej sprawiedliwości. Wydaje się, że na pierwszym miejscu po wierze wśród moralnych kwalifikacji potrzebnych apostołowi stawiał św. Paweł męstwo. Jego konieczność jest postulowana jako “nie wstydzenie się Ewangelii”, częściej jednak wskazuje na nie św. Paweł jako na warunek, bez spełnienia którego nie można być apostołem. “Znoś utrapienia dla Ewangelii” - nakazuje Tymoteuszowi, podsuwając jako przykład męstwa własne postępowanie.
8. Zródło Męstwa
Źródłem apostolskiego męstwa jest wiara: “Z tej właśnie przyczyny znoszę i to obecne cierpienie, ale za ujmę sobie nie poczytuję, bo wiem, komu uwierzyłem, i pewien jestem, że jest On w stanie ustrzec mój depozyt aż do owego dnia”. Bez wiary nie byłoby religijnej cnoty męstwa: byłby ślepy upór ale nie męstwo. Męstwo było niezbędne do znoszenia prześladowań, wśród których rozwijał się apostolat św. Pawła, jak i jego uczniów. Z własnych przeżyć wspomina Paweł to, co wycierpiał. Wszystkie udręki apostolskie nie były dla św. Pawła żadnym zaskoczeniem. “Oto posyłam was jak owce między wilki” /Mt 10, 16/. “I wszystkich, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania”. Dar męstwa uwidacznia się w życiu wierzących w Chrystusa w tym, że nic nas nie może odłączyć od miłości Chrystusa. Wyznawca Jezusa znosi doświadczenia z tą nadzieją, która czyni go wiernym, wytrwałym i radosnym. Wie, komu zaufał. Mając wzrok skierowany na Chrystusa, “który ze strony grzeszników tak wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie” biegnie wytrwale w wyznaczonych mu zawodach. Zaufanie i wierność Chrystusowi to znaki wskazujące na życie człowieka darem męstwa.
9. Owocem prześladowań
Owocem prześladowań, a tym samym owocem daru męstwa jest nadzieja i radość. “Błogosławieni jesteście, gdy będą wam urągać i prześladować was będą z mego powodu. Cieszcie się i radujcie”. Chrześcijanin “chlubi się także z ucisków wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś nadzieję. A nadzieja zawieść nie może.”. Pociecha w uciskach jest owocem Ducha Świętego. Św. Jan w Apokalipsie napisał: “Przestań się lękać tego, co masz cierpieć. Oto diabeł ma niektórych z was wtrącić do więzienia, abyście próbie zostali poddani, a znosić będziecie ucisk przez dziesięć dni. Bądź wierny aż do śmierci a dam ci wieniec życia”.
Wytrwałość w prześladowaniach, w pokusach, w trudnościach znoszonych dla Ewangelii jest objawieniem człowieka, który otworzył się na przyjęcie daru męstwa i posługuje się nim. Człowiek taki ma nadzieję, że Bóg mu dopomoże znieść to, czego on sam z siebie uczynić nie może. Będąc doświadczany, nie lęka się tego, co go czeka, gdyż wierzy, że ucisk i prześladowanie z powodu Jezusa jest próbą, dla wydoskonalenia się do życia w Królestwie Bożym. “Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, upodobał sobie w tym, co niemocne, aby mocnych poniżyć”. Słowa te nie są apologią słabości, lecz gloryfikacją “mocy Bożej, zbawiającej każdego, kto wierzy”.
Mężni, a zarazem mocni są ci, których Bóg wybrał. A wybiera, aby naznaczyć człowieka darem męstwa, ponieważ człowiek uwierzył Bogu. “W Bogu dzielnych czynów dokonamy” - śpiewa Psalmista. “Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” - woła św. Paweł. Udział w mocy samego Chrystusa zmartwychwstałego, sprawia, że chrześcijanin staje się zwycięzcą świata i cieszy się przewagą nad wszelkimi złymi mocami, tkwiącymi przede wszystkim w nim samym. Duch Święty przez udzielanie nam daru męstwa umacnia w nas człowieka wewnętrznego. Człowiek sam z siebie nie jest w stanie posiąść siły, która zapewniłaby mu zbawienie. Aby ludzie mogli dobrze zrozumieć, że są silni jedynie przez Boga i w Nim, Bóg wybrał sobie ludzi na zewnątrz bardzo skromnych, lecz posiadających niezawodne serce. Kiedy człowiek nie może już nic więcej, wtedy wkracza Bóg i to w taki sposób, że nie ulega wątpliwości, że to On sam działa. “Wystarczy ci mojej łaski”.
V Dar umiejętności - czerwiec 2014
V. DAR UMIEJĘTNOŚCI
Korzystając z tego daru jest człowiek w stanie wydawać słuszne sądy w sprawach wiary. On czyni człowieka zdolnym do udziału w mądrości samego Boga, doskonali przede wiarę człowieka. Wsparty darem umiejętności człowiek, potrafi dostrzec ślady Boga w sobie, w świecie, w bliźnich. Dar umiejętności objawia się w tym, że człowiek jest w stanie wybierać zawsze drogę „złotego środka”. Są tacy, którzy korzystają z dóbr tego świata, w sposób zgodny z upodobaniem Boga. Ludzie korzystający z daru umiejętności Bożej są w stanie wypracować sobie właściwy, to jest Boży pogląd na świat. Nie poddając się mądrości i pragnieniom tego świata, nie mają jednak w nienawiści samej materii, poprzez którą dostrzegają Boga, jej Stwórcę. Dla ludzi rzeczywiście korzystających z tego daru, rzeczy stworzone mimo swych uroków i piękna, stanowią jedynie drogę do Boga. Posługując się darem umiejętności, człowiek potrafi zająć właściwe miejsce między człowiekiem a Bogiem.
Dar umiejętności przyczynia się bezpośrednio do ożywiania naszej miłości względem Boga. Jest to miłość pełna wdzięczności. Dar ten sprawia również, że człowiek pragnie przymnażać chwały Bogu, podziwiając Jego mądrość i dobroć. Wspomagany tym darem człowiek poszczególne stworzenia uważa za szczeble na drabinie, po której wspina się coraz wyżej aż do samego Boga. Dar ten pozwala również z łatwością wierzyć w Opatrzność Bożą. Celem życia chrześcijańskiego, nie jest przede wszystkim asceza, umartwianie się, ale współczująca miłość do człowieka, naśladowaniem miłości Boga. Umiejętność życia objawia się w życiu człowieka w pokorze i miłosierdziu. Gdzie jest brak pokory tam również jest brak zrozumienia. Miłosierdzie i pokora otwierają dostęp do prawdziwego i serdecznego poznania. Człowiek miłosierny jest lekarzem swojej duszy i tych, których spotka w Chrystusie.
Umiejętność życia, życie darem umiejętności wypowiada się również w otwarciu serca i umysłu na to, aby Bóg przemienił człowieka. Człowiek przemieniony jest człowiekiem pokornym. Człowiek pokorny staje się z kolei prawdziwym obrazem swojego Boga. Dar umiejętności owocuje w człowieku otwartym na Ducha Świętego: prawdziwą prostotą, pokorą, cierpliwością, łagodnością oraz szeregiem innych postaw, które objawiają Boga żyjącego w człowieku. Zobaczmy owoce umiejętności życia człowieka zarówno z Bogiem, jak i ze środowiskiem, w którym Bóg go postawił.
Prostota - jest to wewnętrzna jedność życia. Stanowi ona przeciwieństwo do tych, którzy nie są jednolici: których życie bywa wypełnione różnymi sprawami, którzy się gubią w gmatwaninie różnorodności, których czyny i zachowania nie są podporządkowane jednej dominującej zasadzie, które nie są konfrontowane wzajemnie, lecz pozostawione samym sobie. Ludzie tacy są jakby „podzieleni”, ich życiu brakuje wewnętrznej jedności. Prostota jest przeciwieństwem skomplikowania. Stan skomplikowania jest właściwy osobom, którym różne wewnętrzne napięcia i kompleksy nie pozwalają się zachowywać naturalnie, zgodnie z logiką danej sytuacji. Na każdym kroku pojawiają się przed nimi zbędne problemy i komplikacje. Są osoby skłonne do maksymalnego komplikowania wszystkiego.
Czym zatem jest prawdziwa prostota? Jest sprowadzaniem wszystkiego do jednego mianownika. Tym jednym mianownikiem jest Chrystus. Dzięki światłu prawdziwej świadomości wszystkie rzeczy są konfrontowane z Chrystusem, a przez to również wzajemnie między sobą. I nie grozi nam już utknięcie w wielu zbędnych stanach uczuciowych; naszej wewnętrznej wolności nie zakłóca już nawał nieistotnych czy wymyślonych problemów. Nie mnożymy sobie nauczycieli, nie odwracamy się od słuchania prawdy i nie obracamy się ku zmyślonym opowiadaniom, pragniemy już tylko przaśnego chleba czystości i prawdy.
Pokora - to postawa, w której człowiek chce się podporządkować prawdzie wyrażanej przez Boga i przez człowieka. W takim człowieku znajdujemy postawę całkowitego otwarcia się i odpowiedzi na to, co jest wartością. A co jest wartością? To, co prawdziwe, co Bogu miłe i co doskonałe. Rzeczy szlachetne, dobre i piękne trafiają do serca człowieka pokornego i uszczęśliwiają go. W jego duszy jest pokój. Pokora objawia swoją obecność w człowieku, przez jego postawę sprawiedliwą, szczerą, wierną, a także czystą – w szerokim znaczeniu tego słowa. Pokorny uznaje, że jest grzesznikiem, że jest stworzeniem Bożym. Człowiek pokorny chce być niczym sam z siebie, nie ma ambicji, aby być kimś własną mocą i nie dąży do tego, aby nie mieć nad sobą kogoś, kto będzie miał na niego wpływ. Uściślając: chce otrzymywać wszystko od Boga. Przez pokorę człowiek oddaje się całkowicie Bogu. Uwielbianie Boga prowadzi człowieka pokornego do głębokiej i najczystszej radości.
Pokorny konfrontuje swoją osobę z Bogiem, a nie z człowiekiem. W obliczu Boga uświadamiamy sobie naszą grzeszność i nicość. Poznanie Boga przenosi człowieka pokornego ponad przerażeniem, które może się pojawić jako konsekwencja doświadczenia własnej nicości i ciemności. On chce, aby Bóg był wszystkim, a on niczym, i zamiast przygnębienia i rozpaczy napełnia go wielka tęsknota do Boga. Uświadamia sobie, że jest całkowicie na Boga zdany, nie może od Niego uciec, choćby nawet chciał. Jednak ta bliskość i wszechobecność Boga dla pokornego jest podstawą do czucia się bezpiecznym na tym świecie, czucia się bezpiecznym w sobie. Taki człowiek radośnie oddaje się Bogu, wręcz bardzo pragnie aby Bóg na niego patrzał, widział „kiedy wstaje i chodzi”. Pokora nie jest odrzuceniem własnej osoby, lecz najgłębszą jej afirmacją, nobilitacją. Ona jest głęboko związana ze świętą wolnością, w której uzyskujemy właściwy dystans wobec samego siebie i patrzymy na wszystko już nie oczami własnymi, lecz tak jak Bóg.
Człowiek pokorny nie odważa się już określać sam swego miejsca, lecz pozostawia to Bogu. Świadomość, że jest się dla Boga kimś ważnym, nie wzbudza w nim chorego poczucia własnego znaczenia. Pokorze jest właściwy gest świętej odwagi. Pokorę znamionuje wyraźna odwaga. Radosna zgoda na własną nicość, heroiczna rezygnacja z wszelkiej własnej chwały, swoiste wyrzeczenie się siebie nie dadzą się pogodzić z miernotą i beztroską wygodą. Pokora jest przeciwieństwem wszelkich form uwięzienia w sobie samym, wszelkich form zależności od konwencji, wszelkiego niefrasobliwego samozadowolenia, wszelkiego zbyt poważnego traktowania swoich małych doczesnych spraw, wszelkiego tchórzostwa.
Pycha ma swoje twarze; są nimi: zarozumiałość i duma. Człowiek zarozumiały pragnie stać się posiadaczem wartości, aby zadowolić swoją potrzebę własnego znaczenia, własnej chwały. Tak naprawdę, to człowiek taki jest ślepy na wartości. Wartościami interesuje się jako dekoracją. Chce błyszczeć przed innymi ludźmi, przed sobą samym, a nawet przed Bogiem. Niektórzy są bezkrytyczni wobec siebie, chlubiąc się swymi moralnymi zaletami. Ludzie ci cieszą się z wad bliźnich, które pozwalają im tym wyraźniej odczuwać własną przewagę. Nie odnoszą się z niechęcią do wartości jako takich, ale nie lubią zalet innych ludzi, widzą w nich bowiem zagrożenie dla swej własnej chwały.
Zupełnie inną postacią pychy jest duma. Odnosi się ona nie do posiadania wartości, lecz do oporu przed podporządkowaniem się innym osobom. Nie do zniesienia jest dla takiego człowieka świadomość zależności od innych osób, podporządkowanie się innym ludziom, służba dla nich, a przede wszystkim jakiekolwiek poczucie upokorzenia. Jest on niezdolny wobec innych uznać swój brak słuszności, choćby sam go dostrzegał, a tym bardziej prosić kogoś o przebaczenie. Jest chorobliwie czuły na punkcie swojej godności, co przeważnie wyraża się kompleksem „honoru” i własnej racji. Chciałby zawsze być wobec innych w pozycji silniejszej. Odrzuca dobrowolną pomoc innych, ponieważ samo jej przyjęcie uważa za przyznanie się do swojej słabości.
Cierpliwość - jest ona świadectwem o tym, że człowiek już nie żyje ze swojej natury, lecz z Chrystusa. „Przez cierpliwość ocalicie dusze wasz” – mówi Chrystus. Cierpliwość jest przeciwieństwem niecierpliwości w sensie złości i gwałtowności. Stanowi zaprzeczenie szybkiej rezygnacji z jakiegoś celu, który sobie wytyczyliśmy, porzucenia jakiegoś postanowienia, skoro jego realizacja wymaga zbyt wiele czasu. Dlaczego wpadamy w zniecierpliwienie? Ponieważ zaangażowanie, z jakim dążymy do danego celu, jest nieuporządkowane. Jesteśmy zbyt silnie i zbyt wyłącznie nim pochłonięci. Siła pewnych zainteresowań tłumi, w sposób niedopuszczalny, nasze ukierunkowanie na Boga, na bliźniego, na inne wartości. Ta niecierpliwość zdradza, że nasze uwikłanie w bardziej zewnętrzne cele jest jeszcze zbyt duże, że są one dla nas za ważne, zajmują za dużo miejsca i że nie osiągnęliśmy jeszcze właściwej gradacji naszych zainteresowań.
Niecierpliwość wskazuje na zbytnią zależność od tego, co nas zadowala i nie zadowala, na „miękkawość” i brak dystansu do własnego ciała lub w ogóle do znoszenia czegoś nieprzyjemnego. Wskazuje to na wewnętrzne zniewolenie, nieuzasadnione liczenie na sytuacje wolne od wszelkich dolegliwości. Niecierpliwość wskazuje na pobłażanie sobie i uleganie bez oporu własnej naturze. Mówi to o tym, że człowiek nie uzyskał jeszcze tego dystansu wobec swojej natury i swoich chęci, który jest istotnym celem ascezy. Człowiek cierpliwy przestrzega właściwej gradacji w swym zainteresowaniu rzeczami. Najbardziej choćby naglące potrzeby chwili nie mogą stłumić i zagłuszyć mojego uwrażliwienia na wartości wyższe. Potrafi czekać.
Zachowuje dystans do swojej natury i jej emocji. Nie przecenia wartości czegoś tylko dlatego, że w danej chwili tego pragnie. Człowiek cierpliwy nie angażuje się w jakiś cel częściowy tak całkowicie, aby nie dostrzegać względów, które powinien okazać innym ludziom. Nie stawia wszystkiego na jedną kartę, tak by musiał zerwać więź z Bogiem. Żadne przeszkody, żadne niepowodzenia nie wytrącają go z równowagi. Cierpliwość chrześcijańska płynie z wiary, ze świadomości, że jesteśmy powołani do istnienia przez Boga, którego jesteśmy własnością, bez którego nie jesteśmy do niczego zdolni, w którego ręku są wszystkie nasze zamiary, decyzje i czyny. Człowiek cierpliwy wie, że Bóg jest panem czasu, że każdemu zdarzeniu wyznaczył jego czas.
Upływ czasu między podjęciem postanowienia a realizacją zamierzonego celu powinniśmy uznać jako przez Boga daną rzeczywistość. „Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem”. Zachowanie cierpliwości przez człowieka jest jego odpowiedzią na wszechmoc Boga, na absolutną zależność od Niego, oraz zgoda na własną ograniczoność, jako stworzenia. Człowiek cierpliwy trwa w prawdzie; niecierpliwy – zachowując się przynajmniej częściowo tak, jakby był Bogiem – ulega iluzji mającej źródło w pysze.
Łagodność. Objawia się ona tam, gdzie człowiek okazuje swoją cierpliwość i doświadcza wewnętrznego pokoju. Łagodność objawia się w tym człowieku, który poznał, na czym polega prawdziwa, miła Bogu moc. „Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem”. Łagodnym nazywamy tego, kto będąc nawet obrażonym znosi wszystko cierpliwie i zachowuje spokojną, życzliwą postawę. Kiedy natomiast człowiek łagodny poczuwa się do konieczności upomnienia drugiego, czyni to w sposób życzliwy i delikatny, bez jakiejkolwiek zaciętości i goryczy, bez gniewu i obraźliwych słów. Człowiek łagodny emanuje dobrocią i miłością, a nie tylko siłą woli panuje nad swoim zewnętrznym zachowaniem, „trzymając swoje nerwy i całego siebie w garści”. Łagodność ujawnia się przede wszystkim w naszym zachowaniu wobec drugiego człowieka. Jej przeciwieństwem są: wszelka brutalność, grubiaństwo, szorstkość, postawa wroga o charakterze agresywnym.
Człowiek łagodny nie wymusza niczego przemocą, lecz pozostawia wszystkiemu czas. Człowiek łagodny, nawet kiedy walczy przeciwko złu, nie posługuje się nigdy przymusem. Łagodność zakłada miłość, a wraz z nią poznanie piękna ludzkiego wnętrza. Wpływa ona z poznania piękna miłości, dobroci, harmonii oraz brzydoty wrogości, kłótliwości, dysharmonii. Prawdziwa łagodność zakłada poznanie Chrystusa, Jego dobroci i łaskawości, dotknięcie Jego miłości, która topi wszelką zatwardziałość w człowieku i usuwa wewnętrzny kurcz. Elementem, do którego łagodność nawiązuje, jest właściwa miłości: swoboda i miękkość. Dla takiego człowieka charakterystyczne jest to, iż nie jest on zawzięty, lecz nawet wobec wroga trwa w bezbronnej, otwartej postawie miłości. Łagodny jest gotów znosić w sposób uległy każdą krzywdę.
VI Dar Pobożności - lipiec 2014
Dla człowieka dzisiejszego pobożność jest wiernym wypełnianiem praktyk religijnych, zredukowanych najczęściej do samych ćwiczeń pobożnościowych. W Biblii rozumienie pobożności jest bardziej rozległe: obejmuje ono także relacje jednych ludzi do drugich. Terminem pobożność w Starym Testamencie określa się na pierwszym miejscu wzajemne stosunki rodziców, przyjaciół, sprzymierzeńców. Jest to przywiązanie jednych ludzi do drugich i łącząca się z tym wzajemna pomoc, konkretna i wierna. Pobożność przejawia się na zewnątrz w pewnych aktach. Pobożność zawsze wiąże się, czy też występuje łącznie z wiernością. Wierność bowiem jest tą postawą człowieka, bez której dobroć dochodząca do głosu w pobożności, nie byłaby doskonała. Istota pobożności sprowadza się do współczującej dobroci człowieka.
Pobożność wiąże się w Starym Testamencie ze sprawiedliwością, z miłością i pokorą. Pobożność nie polega na zewnętrznych obrzędach, ale na miłości, która ją ożywia i jest nierozłącznie związana ze sprawiedliwością i z wiernością Prawu. Bóg daje się nam jako wzór miłości i sprawiedliwości. Kult który składają Bogu ludzie pobożni, przejawia się w uwielbieniu Boga za Jego miłość. Ten kult będzie przyjęty przez Boga tylko wtedy, kiedy mu będzie towarzyszyć wiara. Bóg obdarza mądrością ludzi pobożnych, którzy nie oddzielają kultu od miłości i korzystają ze wszystkich dóbr stworzonych przez Boga. Prawdziwa pobożność to ta, w której człowiek walczy w obronie swej wiary aż do śmierci. Jest ona silniejsza w nim od wszystkiego.
Chrystus jest „pobożny” w pełnym tego słowa znaczeniu. Jego synowska miłość kazała Mu wypełniać we wszystkim wolę Boga, Jego Ojca. Ona sprawiła, że Syn składa Ojcu cześć doskonałą. Ona jest dla naszego Pana natchnieniem do żarliwej modlitwy w chwili konania. Dzięki niej zdobywa się On również na bolesną ofiarę, przez którą dokonuje naszego uświęcenia. Stał się w ten sposób potrzebnym nam, pobożnym Arcykapłanem, został wysłuchany przez Boga „dzięki swej czci uległej”. Dlatego misterium Chrystusa nazywa się inaczej „tajemnicą pobożności”: w niej miłość Boga urzeczywistnia swój plan zbawienia; w niej pobożność chrześcijańska ma swoje źródło i wzór.
Bóg znajdował upodobanie w ludziach, którzy przez swoje modlitwy i jałmużnę, ożywiani prawdziwą bojaźnią Bożą, uczestniczyli w sprawowaniu kultu Bożego i w przestrzeganiu sprawiedliwości. Do takich należał starzec Symeon, ludzie, którzy przybyli do Jerozolimy na Zielone Święta, setnik Korneliusz. Tego rodzaju pobożność została odnowiona przez Jezusa i przez dar Ducha Świętego. W Dziejach Apostolskich spotykamy niektórych spośród pobożnych, jak np. Ananiasz lub chrześcijanie, którzy przybyli pogrzebać Szczepana. Według wypowiedzi Św. Pawła ich kult Boga jest ożywiany duchem dziecięctwa Bożego, a ich sprawiedliwość – to sprawiedliwość wypływająca z wiary czynnej przez miłość. Jest to pobożność nowego człowieka, prawdziwa chrześcijańska pobożność przeciwstawiana przez Św. Pawła pustym praktykom pobożności fałszywej i czysto ludzkiej. Dzięki takiej pobożności sprawujemy kult miły Bogu we czci i w bojaźni.
Pobożność należy do cnót fundamentalnych pasterza, czyli człowieka Bożego. Jest ona jednak również potrzebna każdemu chrześcijaninowi. Podkreślić można dwie charakterystyczne cechy tej pobożności: po pierwsze jest ona absolutnie wolna od przywiązania do pieniądza; w przeciwieństwie do pobożności fałszywej, pragnącej zysków – ona poprzestaje na tym, co konieczne, a za najwyższą korzyść uważa wolność od żądzy posiadania. Po drugie, pobożność prawdziwa jest źródłem sił, potrzebnych do znoszenia prześladowań, będących częścią cierpień, których przykładem znoszenia jest miłość Chrystusa. Bez tego wyrzeczenia się, bez tak rozumianej wytrwałości mamy do czynienia jedynie z pozorami pobożności. Prawdziwie pobożnym przyrzekł Bóg swoją pomoc w doświadczeniach i życie wieczne w przyszłości. W ten sposób rozumiana pobożność jest ostatecznie synonimem życia chrześcijańskiego z wszystkimi jego wymaganiami, aby odpowiedzieć na miłość Temu, który sam jeden jest Święty.
Dar pobożności jest jednym z trzech darów, które doskonalą naturalne możliwości ludzkiej woli. Doskonalenie to dotyczy naszych relacji do Boga oraz innych ludzi. Bezpośrednim i najważniejszym skutkiem oddziaływania tego daru na wolę ludzką jest gotowość do oddawania czci Bogu. Pośrednio dar pobożności wpływa także na umysł ludzki, ułatwiając mu dojście do przekonania, że Bóg jest godzien najwyższej czci. Dar pobożności doskonali również cnotę religijności, a co za tym idzie, także sprawiedliwości, której cnota religijności jest podporządkowana. Jak najwyższą formą sprawiedliwości jest cnota religijności, tak postacią najbardziej wzniosłą religijności jest dar pobożności. Dzięki darowi pobożności jest w nas głębokie przeświadczenie o potrzebie okazywania czci Bogu, ponieważ Bóg jest naszym Ojcem. I właśnie pod tym względem dar pobożności różni się od cnoty religijności, która też, co prawda, skłania nas do oddawania czci Bogu, ale każe w Nim widzieć Stwórcę świata i Pana wszechrzeczy.
Najwyraźniej do tego daru nawiązuje św. Paweł, kiedy mówi: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążać w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi”. Przeświadczenie, że Bóg jest Ojcem wszystkich ludzi wywiera bezpośredni wpływ na kształtowanie się stosunków międzyludzkich: jeżeli Bóg jest Ojcem wszystkich ludzi, to ludzie są sobie braćmi. Dar pobożności ułatwia nam zatem okazywanie szacunku i życzliwości innym ludziom, a zwłaszcza świętym, z którymi winniśmy czuć się szczególnie związani. Nasza cześć dla nich jest jednak umotywowana głównie tym, że święci są swoistym odbiciem doskonałości samego Boga. Z tego względu dar pobożności ułatwia nam tak bardzo kult Matki Najświętszej. Pośrednio odnosi się to także do Kościoła jako Matki wszystkich wierzących.
To właśnie dar pobożności czyni wolę ludzką bardziej łagodną, opanowaną i cichą. Dar ten łączy się zazwyczaj z błogosławieństwem, obiecanym ludziom cichym, nie szukającym rozgłosu. Św. Tomaszowi dar ten kojarzy się z błogosławieństwem czwartym – „którzy łakną i pragną sprawiedliwości” i piątym – „którzy są miłosierni”. Ludzie pozbawieni daru pobożności są: „samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy”.
Dar pobożności jest szczególnie potrzebny każdemu chrześcijaninowi do właściwego wypełniania jego obowiązków wobec Boga i zajmowania właściwej postawy wobec ludzi, od których jesteśmy zależni, we właściwym rozumieniu tego słowa. Bez daru pobożności modlitwa byłaby nieznośnym ciężarem, natomiast wszystkie doświadczenia życiowe – ślepym, niezrozumiałym nękaniem człowieka. Posiadaniu i rozwojowi daru pobożności sprzyja częste rozważanie tekstów biblijnych mówiących o ojcowskiej dobroci i miłosierdziu Boga. Pomocne są także w tym względzie ćwiczenia ascetyczne mające na celu utrzymywanie się w ustawicznym kontakcie z Bogiem, co sprawia, że całe nasze życie ma charakter modlitewny. Dlatego wierny uczeń Pawła, Tymoteusz, otrzymuje polecenie: „Sam zaś ćwicz się w pobożności! ... pobożność przydatna jest do wszystkiego, mając zapewnienie życia obecnego i tego, które ma nadejść”. Siłę przyciągającą i mobilizującą zarazem posiadają przykłady świętych, odznaczających się szczególną dobrocią i łagodnością, jak np. św. Teresa od Dzieciątka Jezus, św. Stanisław Kostka, św. Franciszek z Asyżu i wielu innych.
Nowe życie, którego Duch Święty udziela wierzącym, stanowi źródło i podstawę zobowiązania chrześcijanina do takiego życia, jakie odpowiada działaniu Ducha Świętego, Jego zamiarom i udzielanym natchnieniom. Jest to zobowiązanie do życia „według Ducha”. To życie prowadzi do pełni usprawiedliwienia i do osiągnięcia jego owoców, wyrasta z wiary i wyraża się w uczynkach miłości. Wymagania życia według Ducha – określają autentycznie moralność chrześcijańską. Nie jest to moralność zachowania prawa i normy, choć polega na szczególnej wierności wobec normy, jaką dla dzieci Bożych jest działanie Ducha Świętego. Chrześcijanie mają żyć i postępować według Ducha. Wypełniają oni prawo Boże działając pod natchnieniem Ducha i poddając się Jego kierownictwu w radości i pełnej wolności.
Podstawowym zatem wymaganiem życia według daru pobożności jest „uduchowienie”, to znaczy poddanie się Duchowi i wyzbycie „cielesnej” postawy oraz „cielesnego” sposobu myślenia. Życie według daru pobożności określa uległość wobec Ducha Świętego. Natomiast brak otwarcia się i brak gotowości na przyjęcie łaski oraz jej wymagań – to głuchota i nieczułość wobec natchnień Ducha oraz jego „gaszenie”. Wszystko, co w życiu chrześcijanina jest wyłącznie „świeckie”, to znaczy sprzeczne z otrzymaną na chrzcie konsekracją, obraża i „zasmuca” Ducha Świętego, którego działanie zmierza właśnie do tego, by całe życie chrześcijanina zostało uświęcone. Bowiem dar pobożności, jak każdy inny z darów Ducha Bożego, prowadzi człowieka do upodobnienia wobec Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości.
Życie w Duchu Świętym jest przede wszystkim usilnym staraniem się o zachowanie miłości i o jej wzrost. Miłość wzbudzana przez Ducha w darze pobożności, rodzi szczególną formę posłuszeństwa i poddania. Miłość sprawia, że przyjmuje się wolę umiłowanego jak własną, wolę Boga jak przedmiot własnych dążeń i pragnień. Również wobec bliźnich stajemy się dobrowolnie „niewolnikami”. Zachowując w pełni swą wolność, z miłości służymy sobie wzajemnie. Duch Święty w darze pobożności proponuje nam zależność, która przynosi owoc, jakim jest: „ ...miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”.
Dar pobożności objawia się w posłuszeństwie człowieka Bogu samemu. Najpełniej oddajemy cześć Bogu słuchając Go wypełniając to, co jest Jego wolą. Pobożność człowieka zatem wyraża się w posłuszeństwie i słuchaniu Ducha Świętego, który nam wszystko przypomina i uczy nas tego, co objawił Jezus Chrystus. Te wartości szczególnie ujawniły się w życiu Abrahama: „Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc dokąd idzie”. Możemy sobie wyobrazić Abrahama, który pokonuje pierwszy odcinek swojej wędrówki, zupełnie nie zdając sobie sprawy, dokąd podąża. Jaki nawał wątpliwości musiał ogarnąć jego umysł? Z całą pewnością nie było mu łatwo odpowiedzieć na pytania w rodzaju: Kto mnie do tego zmusza? Czy to naprawdę jest słuszne? Dlaczego nie pozostałem tam, gdzie byłem?
Pobożność człowieka, a tym samym jego posłuszeństwo Bogu, nie wyczerpuje się w jednym akcie; przeciwnie, jest ono raczej początkiem walki przeciwko wszystkim świadomym pokusom nieposłuszeństwa, samowystarczalności, zarozumiałości, myśli typowych dla człowieka cielesnego. Pobożność wymaga pokonania tego wszystkiego, co składa się na nieposłuszeństwo umysłu: nieuporządkowane i zakłócające drogę wiary myśli, które są jej przeciwne, ośmieszają ją, podważają jej sens, chciałyby tłumaczyć ją inaczej, zarzucają ją pytaniami.
Nieporządek umysłu jest stałym stanem naszego istnienia, nawet jeśli się tego nie zauważa. A zauważa się, gdy chcemy się uciszyć, kiedy zaczynamy się regularnie modlić: wówczas właśnie nachodzą nas niepotrzebne, próżne i nieuporządkowane myśli, a walka z nimi może stać się prawdziwym ukrytym męczeństwem, prawdziwą pokutą, równą wielu pokutom zewnętrznym. Jest to zarazem warunek zdrowia psychicznego, gdyż ten, kto potrafi zapanować nad światem fantazji, uczuć, pragnień, lęków, uprzedzeń, ucieczki w przyszłość i tęsknot – ten osiągnie zdrowie wewnętrzne. W przeciwnym razie człowiek ciągle podlega różnym wewnętrznym poruszeniom, w których nie jest w stanie się zorientować i ciągle podlega zmianie humoru i reaguje w sposób, z którego nawet nie zdaje sobie sprawy.
Walka przeciw nieporządkowi umysłu jest jednym z najważniejszych zajęć dla każdego, kto pragnie przyjąć dar pobożności, a przez to być posłusznym Bogu i chce się powierzyć Jego działaniu. Zauważamy zatem, że nieposłuszeństwo umysłu jest określoną nie dyspozycyjnością wewnętrzną człowieka, istotnym brakiem uniemożliwiającym przyjęcie daru pobożności, albo też posługiwanie tym darem Ducha Świętego. Wielu ludzi jest rozproszonych, nachodzą ich różne myśli, które choć nie przeciwstawiają się bezpośrednio posłuszeństwu umysłu, to jednak zawsze są zdolne umniejszyć siłę ducha. Jednakże niekiedy przychodzą takie myśli, które są wyraźnie skierowane przeciw posłuszeństwu wiary, a dzieje się to w sposób ukryty i nie wprost. Starotestamentalny Hiob jest żywym przykładem takich myśli. Jego przyjaciele w swoich mowach dają wyraz wielości różnych myśli, a niektóre spośród nich prowadzą do nieposłuszeństwa.
My także doświadczamy takich myśli: oto chociażby te, które prowadzą nas do buntu wobec naszej sytuacji: brak akceptacji siebie, wyglądu fizycznego, rodziny, własnej życiowej historii, brak akceptacji wspólnoty w której żyjemy. Jeśli śnimy i marzymy o nierzeczywistych warunkach, przeszkadza nam to kochać, służyć, przyczyniać się do poprawy środowiska w którym żyję, pracuję, odpoczywam, gdyż umykają mojej uwadze rzeczywiste uwarunkowania. Wymieńmy jeszcze brak akceptacji swojej grzeszności, nie przyjmowanie do wiadomości, że się popełniło błędy. Ileż razy dręczy nas konieczność samo usprawiedliwiania się; gdy jesteśmy krytykowani, słusznie, czy nie, powstaje w naszym umyśle cała teoria samousprawiedliwienia i tysiące razy przeżywamy daną sytuację, by powiedzieć sobie, że to inni nas nie zrozumieli i że to my mamy rację.
Hiob wskazał nam uwagę na niebezpieczeństwo związane z brakiem akceptacji faktu niewiedzy o tym, kim naprawdę jesteśmy i czy jesteśmy sprawiedliwi, czy nie; niebezpieczeństwo związane z potrzebą określenia siebie, zrozumienia własnych korzeni. Hiob przyjmuje Boga, i to jest jego wielkim aktem pobożności, niemniej jednak umysł Hioba podlega ciągłej pokusie, by Boga odrzucić, aż do pokusy rozpaczy, a nawet do pokusy poddania się, w sensie negatywnym: w nic już nie wierzę, niczego już nie przyjmuję, już mi się niczego nie chce. Istnieje pewien ciąg myśli: zasadniczo pojawiają się one jako zupełnie niewinne, zajmują pierwsze godziny poranne, przy przebudzeniu, nachodzą nas w czasie, gdy nie mamy zbyt dużo zajęć, i nagle atakują nasz umysł w taki sposób, że z chwilą, gdy wracamy do naszych zajęć, czujemy się smutni, słabi, zupełnie nie zdający sobie sprawy, dlaczego tak się dzieje. A tymczasem nie trzymaliśmy naszych myśli wystarczająco w ryzach, nie wygasiliśmy ich; i w taki oto sposób różne formy entuzjazmu czy rozżalenia, oczarowania czy depresji, porywu złości na siebie albo na innych ludzi w sposób nieświadomy weszły do naszego wnętrza, a my to pielęgnowaliśmy.
Moglibyśmy również mówić o fantazjach uczuciowych, pragnieniach, wyobrażeniach, które niekiedy podstępnie wkradają się do naszej duszy, pozostawiając nas w pewnej chwili z pustą w głowie, niechętnych do modlitwy, do uprzejmości, do sprawiedliwości, do przebaczania. Co zatem robić w takiej sytuacji? Uciąć odważnie nawał myśli, powtarzając tę decyzję i tysiąc razy. Jeśli tylko dostrzegamy, że nie są to myśli pozytywne, nawet jeżeli wydają się nam racjonalne; jeśli dostrzegamy, że osłabiają umysł – to trzeba je natychmiast uciąć. Wiele osób, gdyby uczyniło to we właściwym momencie, zaoszczędziłoby sobie wyczerpania nerwowego, zgorzknienia, rozżalenia, wielu trudów, a tym samym utraty daru pobożności. Ta wewnętrzna decyzja człowieka jest niezmiernie ważna.
Zaangażować się w całej pełni w to, co czynię, zaangażuj również zmysły. Nie pozwolić, by opanowały nas pasożytnicze myśli, które chciałyby poprzez rozżalenia i pretensje, lęki i przygnębienie zdominować nasze działania. Modlitwa Jezusa, niezwykle pomocna, polega na przeniesieniu umysłu do serca, czyli na powstrzymaniu umysłu, by nie błąkał się po bezdrożach różnych myśli, skupiając go całkowicie i z pełnym uczuciem na osobie Jezusa. Możemy także modlić się na różańcu. Jeśli jest on dobrze odmawiany, prowadzi do uspokojenia umysłu skupiając go na pewnych słowach i przeżyciach o podstawowym znaczeniu. Podobnie Droga Krzyżowa, która wzbudza współczucie dla Jezusa; podobnie akty strzeliste i słowa psalmów, powtarzane wielokrotnie, mogą stać się modlitwą serca. Stopniowo wielość myśli zostaje ograniczona, upraszczają się one i dochodzą do jedności. Wszystkie te formy pomagają nam w odnalezieniu naszej spójności wewnętrznej, która tak często zostaje utracona wskutek licznych roztargnień i pęknięć, wywołanych przez wielość zajęć, a właśnie w modlitwie do Jezusa odnajdują one szczególny punkt odniesienia.
Do życia w pobożności niezbędna jest niejednokrotnie postawa dobrego gniewu. Jeden z Ojców pustyni napisał; „Pośród różnych namiętności istnieje gniew umysłu, który jest zgodny z naturą” /chodzi tu o gniew dobry, gdyż w tradycji greckiej „zgodny z naturą” oznacza „zgodny z wolą Bożą”, tak jak Bóg stworzył rzeczy. „Bez gniewu nie ma w człowieku czystości; inaczej mówiąc: jeśli nie ogarnia go gniew na to wszystko, co nieprzyjaciel zasiewa w człowieku dla jego szkody. Jeśli człowiek toleruje przytłaczający nawał myśli i nie odczuwa tego jako działania nieprzyjaciela – to taki człowiek nie żyje w prawdzie i nigdy nie osiągnie czystości serca”. „Kiedy Hiob spotkał tego nieprzyjaciela, zwymyślał go w swoich przyjaciołach, mówiąc: „Ludzie bez honoru, godni pogardy, pozbawieni jakiejkolwiek wartości, nie uważałem was za godnych przebywać pośród moich psów pasterskich...”
Trzeba więc oburzyć się na to wszystko, co dąży do zniszczenia i do rozproszenia nas; takie oburzenie to sposób osiągania dyscypliny wewnętrznej, dzięki której można żyć również w ciągle zmieniających się wokół nas okolicznościach i pośród zmian dokonujących się w naszym wnętrzu. Trzymając jednak wzrok utkwiony w Jezusie, w Panu, Księciu pokoju, w Tym, który króluje w naszym sercu, przekraczając wszelkie ludzkie ograniczenia. Do takiej pobożności, posłuszeństwa, sprawiedliwości dochodzimy za sprawą Ducha Świętego, dając ze swej strony wysiłek, który winien być długi i zgadzając się na wiele bardzo bolesnych przełomów. Niech Duch Święty udzieli nam tego daru!
VII Dar bojaźni Bożej
Bojaźń Boża leży u podstaw życia duchowego. W tej bojaźni chodzi o wielkie dobro. Mamy do czynienia z lękiem twórczym, który ukazuje się, jako głębokie poczucie odpowiedzialności. Lękamy się utracić to, co zostało nam obiecane i stanowi realną szansę dla naszej przyszłości: samego Boga. Bojaźń Boża występuje w trzech postaciach:
Bojaźń „niewolnicza”
Bojaźń służebna
Bojaźń synowska
Bojaźń „niewolnicza” – jest to naturalny lęk o siebie, w odniesieniu do życia religijnego. Człowiek traktuje Boga jako kogoś groźnego i wymagającego. Ponieważ chodzi o uniknięcie kary za niedotrzymanie określonych zobowiązań wobec Boga, trzeba się z Bogiem umiejętnie i „dyplomatycznie” obchodzić. Od pełnienia złych uczynków powstrzymuje człowieka jedynie obawa przed karą. Dobro czyni człowiek jedynie z moralnego przymusu i stąd nazwa bojaźni niewolniczej.
Bojaźń służebna – jest to uczucie religijnego przerażenia wielkością oraz mocą Boga, którego człowiek nie śmie niczym obrazić. Stąd rodzi się troska o czystość moralną. Jest to bojaźń nie tylko przed karą, lecz jest to lęk przed możliwością bycia winnym. W większym stopniu człowiek myśli o Bożych wymaganiach, niż o osobowym kontakcie z Nim, jako swoim Ojcem.
Bojaźń synowska – wyraża się ona w oddawaniu czci Bogu i okazywaniu Mu posłuszeństwa. Nie jest to właściwie lęk o siebie, lecz głęboki szacunek wobec spraw Bożych. W bojaźni synowskiej mamy na uwadze takie przylgnięcie do miłości Boga, że sama myśl o jej utracie przez zaciągnięcie winy, napełnia człowieka lękiem. Człowiek chce kochać Boga, bez żadnej obawy odrzucenia Go. Taka bojaźń i miłość są w życiu nierozdzielne. Taka właśnie bojaźń jest „początkiem mądrości”, staje się podstawą do oddawania czci Bogu. „Szczęśliwy człowiek, który boi się Pana”. Kto Go się zatem nie boi, nie jest szczęśliwy.
„Bojaźń Boża” jest równoznaczna z wiernym zachowywaniem Prawa Bożego. Można nazwać ją inaczej, jako: szacunek, cześć religijna, odczucie Boga. „Bojaźń Boża” jest postawą pełną szacunku , podziwu wobec Bożego działania, które jest w sposób tajemniczy skuteczne i bliskie, ale równocześnie nieuchwytne i całkiem odmienne od ludzkiego działania. Bojaźń Boża jest równoznaczna ze zdolnością rozpoznania działania Boga w danej chwili, niezależnie od tego, czy jest to chwila pomyślna, czy niesprzyjająca. Bać się Boga, to znaczy uznawać, że Bóg uczynił wszystko piękne, czyli że robi wszystko zgodnie z porządkiem, ustalonym przez siebie samego. Dar bojaźni Bożej skłania człowieka, do zajmowania postawy dziecięcej wobec Boga, któremu, jako najlepszemu Ojcu, nie powinno się sprawiać żadnej przykrości, z motywu czystej miłości.
Kierujący się bojaźnią człowiek szuka schronienia i oparcia tylko w Bogu. Dar ten jest bardzo bliski darowi pobożności, nie ma zaś nic wspólnego z niewolniczym lękiem. Bojaźń Boża wychowuje nas do postawy nadziei i umiarkowania. Nadziei, gdy jest pozostawiona samej sobie, towarzyszy zazwyczaj niepokój, wynikający za świadomości nędzy i słabości człowieka. Niepokój ten i brak pewności znika, kiedy znajdziemy się pod opieką Boga. Korzystając zaś z tej opieki i ciesząc się posiadaniem Boga, człowiek nie pragnie już żadnego innego pocieszenia poza Bogiem. I w tym sensie dar bojaźni Bożej doskonali cnotę umiarkowania. Owocem bojaźni Bożej jest szacunek dla Boga i głęboka niechęć do wszelkiego grzechu. Dar ten skłania człowieka do pragnienia ciągłej adoracji Boga. Bezpośrednim następstwem tych aktów adoracji jest szukanie u Boga schronienia przed wszystkim, co budzi lęk.
Ten sam dar bojaźni Bożej wywołuje uczucie prawdziwej skruchy, ilekroć człowiek sobie uświadomi, kogo swym grzechem obraził i jakiej opieki sam się pozbawił, całkiem dobrowolnie. Taki żal za grzechy prowadzi do mocnego postanowienia poprawy. Dar bojaźni Bożej okazuje się szczególnie pomocny przy sprawowaniu jakiejkolwiek władzy. Chroni bowiem rządzących przed okazywaniem pogardy czy braku szacunku podwładnym, przypominając nasze relacje do Boga. To właśnie on skłania człowieka do odpłacania dobrem za zło, ułatwia człowiekowi trwanie we właściwej ocenie samego siebie, przyczynia się wreszcie do stworzenia atmosfery radości i pogody ducha, nie pozwala nam ograniczać się jedynie do unikania zła, lecz mobilizuje do czynienia i pomnażania dobra. Jeśli jest w niej coś z czysto ludzkiej bojaźni, to tylko lęk, żeby Bóg nie doznał wskutek naszego postępowania jakiejś przykrości. Człowiek jest tym bogatszy w bojaźń Bożą, im bardziej żyje miłością.
Ścisłe są związki bojaźni Bożej z mądrością. „Którzy się Pana boicie, zawierzcie Mu”. Zawierzyć, to inaczej mówiąc, okazać miłość. „Początkiem mądrości jest bojaźń Pana. Pełna mądrość, to bać się Pana”. Rozwojowi tego daru sprzyja częste rozważanie: tajemnicy wielkości i nieskończoności Boga, a z drugiej zaś – przewrotności człowieka, który przez grzech wielkość i nieskończoność Boga obraża. Dar bojaźni Bożej łączy się z błogosławieństwem obiecanym tym, którzy są ubodzy duchem. Za owoce daru bojaźni Bożej zwykło się uważać skromność, powściągliwość, czystość, umiarkowanie.
Bojaźń Boża jest wiązana z miłością Bożą, z zachowywaniem przykazań Bożych, ze służbą, a prorok Izajasz w bojaźni Bożej widzi jeden z owoców Ducha Bożego. W praktyce utożsamiano ją z pobożnością. „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Tak rozumiana bojaźń jest drogą do zbawienia przez wiarę. Pojawienie się Boga wywołuje lęk i przerażenie, ponieważ panuje przekonanie, że ten, kto zobaczy Boga, musi umrzeć. Bojaźń jest znakiem zerwania przez człowieka więzi z Bogiem. Często lęk przed Bogiem uważa się za motyw moralnego postępowania. Stąd już tylko mały krok, aby takie postępowanie nazwać „pobożnym”, a człowieka tak postępującego „bojącym się Boga”.
Bać się Boga, może być synonimem sprawiedliwego, który na drodze życia kieruje się radami Boga. Bojący się Boga jest bezpieczny pod opieką Boga, który ukazuje się jako Ten, który ciągle jest obecny. Ten, kto boi się Boga i posłusznie idzie drogą przez Niego wskazaną, zasłuży sobie na szczęście i błogosławieństwo. Bojący się Boga są posłuszni słowu Bożemu; kochają Boga i trzymają się Jego dróg. Bojaźń Boża, uzdalnia człowieka pobożnego do tego, żeby we właściwy sposób kroczył swoją drogą życia. Ugiąć się przed Bogiem oznacza – bać się Boga. Uznać siebie za „małego” to właściwa postawa stworzenia i ci, którzy trwają w tej postawie, wiedzą o istnieniu Boga.
Człowiek lęka się winy wobec Ojca w niebie, a nie wiecznej kary. Bojaźń synowska zatem zbliża się do pietyzmu przez pojęcie Boga jako Ojca. Wobec męki Jezusa, pojawia się w człowieku bojaźń, związana z czcią dla Krwi Jezusa Chrystusa. Gdy człowiek kochający Boga, kontempluje mękę Pańską, rodzi się w jego sercu bojaźń wobec zaciągniętej przez grzech winy. W bojaźni tej zawiera się synowska i współczująca cześć dla męki Zbawiciela. Bojaźń może być źródłem heroizmu. By wejść na drogę heroizmu człowiek winien mieć serce niespokojne, tym niepokojem, o którym mówi św. Augustyn w „Wyznaniach”. Z tym niepokojem łączy się bojaźń synowska. Rodzi się ona z miłości Boga i nie chce nigdy wobec Niego zaciągnąć jakiejkolwiek winy. Bojaźń synowska odnosząc się do Boga, jako do Ojca, uznaje swą zależność od Niego za największe szczęście.
Posiadając dar bojaźni Bożej jesteśmy w stanie głęboko wnikać w porządek wszechświata, dostrzegając, że ponad wszystkim znajduje się Bóg, jako Ojciec. Stąd wynika, że człowiek nie powinien kierować się pychą, ani innych tak nie kochać, by cokolwiek przysłoniło mu Boga. W bojaźni jestem razem z Chrystusem przybity do krzyża, w miłości powstaję z martwych razem z Chrystusem. A nawet wtedy, gdy bojaźń moja zostaje przezwyciężona przez miłość, to jednak pozostaje uczucie, pragnienie służby pełnej uwielbienia. „Szczęśliwy człowiek, który boi się Pana” . Kto się Go nie boi, nie jest szczęśliwy.
Wizja zarówno przyszłej nagrody, jak i kary, pragnienie osiągnięcia pierwszej, a uniknięcia drugiej, rodzi w człowieku uczucie mieszane i prowadzi do ukształtowania się postawy zarówno: bojaźni Bożej, jak i nadziei. Uczucie bojaźni Bożej towarzyszy tym, którzy głoszą Ewangelię. rodzi ona z jednej strony poczucie odpowiedzialności za zbawienie ludzi, którym głosi się Ewangelię, z drugiej zaś jest również wizja ewentualnej kary za źle wypełnione posłannictwo apostolskie. Życie w bojaźni kształtuje moralność człowieka. Uczucie bojaźni ogarniające człowieka w momencie pierwszego zetknięcia się z Bogiem powinno towarzyszyć człowiekowi przez całe życie. Każdy powinien lękać się Boga i szanować człowieka, każdy powinien zabiegać o swoje zbawienie z bojaźnią i drżeniem. Specjalne relacje istnieją pomiędzy bojaźnią Bożą a miłością. Miłość do Chrystusa, napełnia głoszących Ewangelię szczególną bojaźnią; miłość chrześcijanina jako dziecka Bożego zajmuje miejsce bojaźni, niewolniczej bojaźni. Prawdziwa miłość jest bowiem nie do pogodzenia z bojaźnią niewolniczą.
Bojaźń Boga była fundamentem etyki starotestamentalnej. Oznaczała ona praktyczne uznanie praw Boga wobec człowieka. Ten ostatni miał obowiązek oddawania Bogu czci, uznania Boga i Jego praw oraz bojaźń przed Bogiem jako najwyższym sędzią. Bojaźń Boża była uważana za początek i koronę wszelkiej mądrości. Rodzi się ona z poznania świętości Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz