poniedziałek, 21 marca 2016

UFNOŚĆ W CHRYSTUSIE

       





       Nie bój się jest przy tobie Chrystus. Ten, który zawisł na drzewie krzyża po to byśmy w Nim mieli życie wieczne, byśmy byli wolni od grzechu, mówi dziś każdemu z nas „Zaufaj mi, a Ja dam ci wody życia, tak, że nie będziesz już więcej pragnął”.  Panie Jezu , dziś pragniemy wyznać Ci naszym sercem  słabość i przywiązanie do grzechu. Wiemy, że sami nie zdołamy się podnieść – Twoje upadki na kalwaryjskiej drodze, przywracają nam siłę do tego aby jeszcze raz spróbować, aby powstać . 
      NIE BÓJ SIĘ - Chrystus, który jest źródłem nadziei jest przy Tobie - On zwyciężył śmierć i pokonał grzech. Przychodzimy do Twego Źródła by odetchnąć  przy Tobie, by  zaczerpnąć  miłości, która nie ma końca.  Przy Tobie Jezu jest nam dobrze, przy Tobie czujemy się bezpiecznie. Twoja miłość nas ogarnia, Twój Duch nas napełnia, nabieramy odwagi by wyruszyć w drogę.
      To droga ku nawróceniu. Nawracać się to z ufnością oddawać swoje życie Panu. Chcemy być szczęśliwi i bezgranicznie zawierzyć Tobie Boże. W Tobie pokładać ufność i niczego się nie lękać. Wydaje się nam niekiedy że ogarnia nas ciemność, mrok otacza naszą duszę.  Ciało nasze więdnie Duch nas opuszcza. Nie potrafimy wydobyć słowa modlitwy, myśl ciągle tłoczą się w naszych głowach, brakuje nam Ciebie. Ty nas uczysz modlitwą w Ogrójcu, że trzeba czuwać , zwłaszcza wtedy gdy nadchodzi pokusa, przychodzi zniechęcenie. ……..Ty Jezu modlisz się całym sobą, „ Ojcze jeśli chcesz zabierz ode mnie ten kielich! Jednak nie moja wola lecz Twoja niech się stanie”. Cały stajesz się modlitwą,  Po ludzku wypowiedziany lęk przed śmiercią ostatecznie składasz Ojcu, posłusznie godząc się na Jego wolę. Niech i ja wypowiem te słowa, Jezu bądź wola Twoja, Troszcz się Ty a wszystko w Tobie nabierze innego sensu.
       Dziękuję CI Jezu za Twoją naukę, za Twoją modlitwę. Twoje zawierzenie nauczyło mnie oddawać całe swoje życie Bogu. Ta ufność zabiera lęk i przywraca mi pokój. Proszę Cię Jezu spraw bym tą ufnością ożywiona pamiętała zawsze, że Tyś mój Pan i Bóg. Nawet w tedy gdy wydaje mi się, że moje życie straciło sens, że wszyscy mnie opuścili, ze nie ma nikogo kto by powiedział słowo Kocham. Ty sam mi wystarczysz, wystarczy mi Twojej łaski.  Spraw aby moja modlitwa nie ustała, bym nie usnęła, nie przegapiła Twojej obecności w moim życiu, w moim sercu. 
        Twoje Święte Ciało zawisło na drzewie krzyża. Jedyne słowa jakie wypowiadasz przed swoją śmiercią , to słowa powierzenia nas Twojej Matce. Dlatego ośmielamy się prosić Ciebie Matko Bolesna, Matko Miłosierdzia byś orędowała za nami u Boga. Bądź naszą towarzyszką w tej wędrówce ku przebaczeniu, nawróceniu ku Miłości, w pielgrzymce do Jezusa Ukrzyżowanego, by jeszcze lepiej zrozumieć ofiarę jakiej dokonał Twój Syn. Jeszcze jedno westchnienie …”Boże Mój, Boże Mój czemuś mnie opuścił „ i WYKONAŁO SIĘ. Twoje milczące usta, które posyłały błogosławieństwo, wychwalały Ojca i głosiły Jego Królestwo, zamilkły. Niech to milczenie powstrzyma mnie przed osądzaniem, wyśmiewaniem, plotkowaniem, niech mój gniew zamieni się w kojącą ciszę i pokój. Niech Twój krzyż zwycięży moje winy i odnowi we mnie  moc Ducha Świętego. 

niedziela, 6 marca 2016

Rachunek Sumienia

Rachunek sumienia jest dialogiem o wzajemnej miłości.

Jest „rozliczaniem się” z miłości. Warunkiem dobrze odprawianego rachunku sumienia jest uprzednie doświadczenie miłości Boga. Praktyka rachunku zakłada, że wierzymy głęboko, iż Bóg zakochał się w człowieku. Najpierw nasycamy się miłością Boga. Podziwiamy jego bezwarunkową akceptację i hojność wobec człowieka ujawniającą się w Jego darach. Tak rozumiany rachunek sumienia nie sprowadza się do przykrej praktyki, w której człowiek miałby się czuć poniżony i upokorzony przez Boga lub przez siebie samego. Spojrzenie na nas samych i całą naszą historię życia, nawet jeżeli znajdujemy w niej dużo chaosu i zagubienia, nie będzie przygniatającym doświadczeniem, kiedy ujrzymy najpierw miłość Boga do człowieka, kiedy odkryjemy, że miłość ta nie zależy bezwzględnie od ludzkiej postawy. Od doświadczenia miłości Boga przechodzimy do refleksji nad naszą miłością do Niego; pytamy siebie, jaka była, jaka jest i będzie nasza odpowiedź. 

Dobrze jest rachunek sumienia rozpoczynać od: dziękczynienia Bogu za otrzymane dobro. Wszystko jest darem, a zatem za wszystko winniśmy dziękować. (Np. co było dla mnie szczególną łaską ostatnich dni, tygodni, miesięcy czy lat, za którą chciałbym teraz podziękować Panu? Wyjdźmy od konkretnych doświadczeń wewnętrznych, sytuacji zewnętrznych, zdarzeń, więzi z bliźnimi, które były dla nas źródłem szczególnej radości. Czy przeżywaliśmy je z wdzięcznością wobec Boga jako Jego dary?) 

Kolejnym etapem jest wyznanie swoich słabości, niewierności i grzechów. Rachunek sumienia winien być nie tylko „rachowaniem grzechów”, ale również, a może przede wszystkim, badaniem sumienia, badaniem świadomości naszej wiary. Pierwsze pytania w rachunku sumienia winny się odnosić do naszej postawy wobec Boga. (Jakie miejsce zajmuje Bóg w moim życiu? Czy rozeznaję, jaka jest Jego wola, kiedy podejmuję decyzje dotyczące nie tylko samego życia religijnego, ale życia jako takiego? Czy ufam Bogu w codziennych trudnościach, przeciwnościach i niepowodzeniach życiowych?) W rachunku sumienia winniśmy pytać się także o autentyczność naszego zaangażowania w modlitwie. (Czy pozwalam Bogu, aby Jego słowo osądzało mój sposób myślenia, moje postawy życiowe, przyzwyczajenia i reakcje?). Odpowiedź na pytanie, jakie są nasze najgłębsze postawy życiowe wobec Boga, wobec bliźnich, wobec siebie samych, wobec świata rzeczy stworzonych dają nam przede wszystkim nasze uczucia i sposób reagowania na nie. Trzeba w nie wejść, aby móc stanąć w prawdzie przed sobą samym i przed Bogiem. Taki rachunek sumienia jest o wiele trudniejszy od „rachowania tylko faktów grzechu”, ponieważ wymaga od nas dużego dystansu do samego siebie i świadomości tego, co dzieje się w nas. 

Bóg powołał nas do wielkości, stwarzając nas na swój obraz i podobieństwo. Pragniemy budować własną wielkość sami na sobie, zamiast na Bogu i na Jego woli. I to jest istotą naszej pychy. Jak pycha może się w nas przejawiać? W dążeniu do sukcesu za wszelką cenę, bez liczenia się z własnym sumieniem, z innymi czy z własnym zdrowiem; w przesadnej trosce o własną opinię; w podtrzymywaniu urazów do innych i mściwym odgrywaniu się przy różnych okazjach; w wyniosłym myśleniu o sobie, które nie ma pokrycia w rzeczywistości. Pycha jest pierwszym grzechem i źródłem wszystkich innych grzechów. Stąd też grzech ten może być najtrudniejszy do odkrycia i uznania. Drobiazgowe zajmowanie się małymi grzeszkami może być nieraz pewnym unikiem, by nie odkryć grzechu pychy. W rachunku sumienia pytamy się, w jakich sytuacjach, decyzjach, wyborach, faktach życiowych przejawia się nasza pycha; w czym wyraża się nasza pogoń za wielkością, za tym, co przerasta nasze siły. Czy nie dążę do czegoś idąc na kompromisy z własnym sumieniem? Czy z jednej strony nie poniżam się przed wyżej stojącymi ode mnie, a z drugiej strony czy nie lekceważę tych, których uważam za postawionych niżej ode mnie? Czy nie podtrzymuję w sobie uczucia wyniosłości wobec innych? Czy nie ulegam jakiemuś niezdrowemu perfekcjonizmowi? 

Pycha jest źródłem niemożliwych do urzeczywistnienia pragnień i dążeń człowieka. Kiedy nie spełniają się one w nas, wówczas nachodzą nas uczucia niezadowolenia z siebie, przygnębienia, smutku i apatii. Nasza pycha każe nam się dręczyć, iż nie jesteśmy tacy, jakimi ona chciałaby nas widzieć. Uleganie tym uczuciom prowadzi do braku zaangażowania i rezygnacji wobec życia, niedbalstwa w wykonywaniu obowiązków, lenistwa i ociężałości w modlitwie, egocentryzmu. Ulegając niezadowoleniu z siebie i przygnębieniu pozwalamy się kierować złemu duchowi, który sieje przede wszystkim bezsens i zwątpienie w działanie Boga w nas. Czy staram się relatywizować niepowodzenia, upadki i słabości przezwyciężając zniechęcenie i niezadowolenie z siebie? Czy w przygnębieniu i smutku zwracam się w modlitwie do Boga starając się w sobie wzbudzić wiarę w siłę Jego łaski działającej w moim życiu? Czy nie przerzucam moich stanów depresyjnych na innych wytwarzając wokół siebie atmosferę zgorzknienia i ponuractwa? 

Lękiem, zbytnią troską zadręczamy siebie samych i innych próbując nieraz wpływać na to, co absolutnie od nas nie zależy. W poddawaniu się lękowi nierzadko przejawia się nieufność zarówno wobec Boga, bliźnich, jak i wobec samego siebie. Czy nie poddaję się uczuciom lęku o siebie, o swoją przyszłość? Czy usiłuję zawierzyć Bogu w sytuacjach trudnych, w których po ludzku nie widzę rozwiązania? Czy nie kieruje mną zbytnie zabieganie i zbytnia troska w sprawach doczesnych? Czy żyję prawdą o Opatrzności? 

W każdym człowieku rodzą się uczucia niechęci, nieżyczliwości czy nawet wrogości wobec innych. Uczucia te są źródłem przykrych słów, nieżyczliwych gestów, odmawiania innym słusznej pomocy, przerzucania na innych całej odpowiedzialności za zaistniałe konflikty. W przygotowaniu do spowiedzi pytamy siebie także: czy nie mam do kogoś żalu, pretensji? Jeżeli tak, to do kogo i z jakiego powodu? Czy nie podtrzymuję niechęci, budzącej się nieżyczliwości wobec innych? Czy chcę przebaczyć moim winowajcom i co robię, aby doszło do prawdziwej jedności i życzliwości wobec nich? Czy w sytuacjach konfliktowych wychodzę pierwszy, aby przeprosić? Czy modlę się za tych, którzy są mi nieżyczliwi, czy może nawet wrogo nastawieni do mnie? Czy dostrzegam wokół siebie ludzi potrzebujących, samotnych i zranionych przez życie i co robię, aby im przyjść z pomocą? Jak spełniam moje obowiązki wobec członków rodziny, wspólnoty w której żyję? Czy nie zwalniam się od odpowiedzialności za nich? Czy nie przerzucam na nich ciężarów, które powinienem nieść? Czy modlę się za moich najbliższych? 

Można kochać siebie za dużo, ale tylko złą miłością, która przejawia się: w ucieczce od swojego prawdziwego życia w życie pozorne, w egoistyczne konsumpcje lub też w iluzje o sobie. Prawdziwą miłością nie można nigdy kochać za dużo. Miarą miłości bliźniego, jest miłość do samego siebie. Ktoś, kto nie umie kochać siebie miłością ofiarną i wymagającą, nie jest zdolny do prawdziwej miłości bliźniego. Czy cenię sobie własne życie, jako dar Boga? Jak wygląda moje zaangażowanie, aby dobrze przeżyć swoje życie? Czy podejmuję problemy i pytania, które stawia mi moje życie? Czy nie uciekam od życia i odpowiedzialności za nie w marzenia i rożnego rodzaju konsumpcję? Czy nie marnotrawię czasu na oglądanie bezwartościowych programów telewizyjnych, liczne i płytkie kontakty towarzyskie lub mało wartościowe lektury? Czy jestem odpowiedzialny za powierzoną mi pracę? Czy dobrze ją wykonuję? Czy staram się być w niej twórczy, wykorzystując wszystkie talenty? Czy nie ulegam chciwości dóbr materialnych? 

Na końcowym etapie naszego rachunku sumienia z zaufaniem powierzamy się Bogu. Sam wysiłek woli niczego jeszcze nie uzdrawia i nie zmienia. Jasno widzimy naszą małość, ograniczoność i słabość. To doświadczenie prowadzi nas do pragnienia coraz pełniejszego powierzenia swojego życia Temu, który jest nieskończenie dobry i miłosierny. Powierzyć się Bogu, to odpowiedzieć zaufaniem na Jego uprzedzające zaufanie do nas. Okazane nam i przyjęte przez nas zaufanie Kogoś, kto nas kocha w sposób bezinteresowny, leczy nas z naszych słabości i zranień życiowych, które najczęściej polegają na braku zaufania do siebie samego, do ludzi i do Pana Boga. Człowiek ma potrzebę wypowiedzenia siebie przed drugim w atmosferze zaufania; posiada zarówno potrzebę „wyrzucenia” zła, które w sobie odczuwa, jak też wyrażenia swoich nadziei, pragnień i tęsknot. Tam, gdzie zanika praktyka spowiedzi, wzrasta nagle zapotrzebowanie na psychologię i psychoanalizę. Człowiek nie tyle szuka mądrych i trafnych rad, ale najpierw kogoś, kto byłby z nim w jego trudnym położeniu; przed kim mógłby wypowiedzieć to wszystko, co przeżywa. Zawsze najbardziej boli człowieka zło, które wyrządzili mu inni oraz zło, które sam sobie wyrządził swoim grzechem. Zawsze najbardziej cierpi, kiedy oskarżają go inni lub też kiedy sam siebie oskarża. To oskarżane i oskarżające się serce człowieka może znaleźć ukojenie w Bogu. „Jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca”.

• Czy w moim życiu kapłańskim, zakonnym jest miejsce na niegodziwość?
• Które z moich pragnień są złem zarażone?
• W jaki sposób ja wyrażam swój ból, swoje głębokie niezadowolenie?
• W jakich sprawach jestem spokojny, a w jakich pozbawiony spokoju?
• Na co jestem mądrze wrażliwy, a na co przewrażliwiony?
• Na jakie przejawy powierzchowności i obojętności w moim życiu, mógłbym wskazać?).
• Jakie są w moim życiu przejawy odrzucania prawdziwego Boga?
• Czym zastępuję Boga w życiu zakonnym?
• Które z moich wyborów wynikają z wiary, a które z niedowiarstwa?
• Czy mogę powiedzieć o sobie, że jestem człowiekiem moralnym?
• W jakich sprawach posunąłem się do bardzo surowej, krzywdzącej, nieludzkiej wręcz oceny drugiej osoby?
• Jakich spraw dotyczy moja „nostalgia za przeszłością?
• Czy jestem w większym stopniu zwrócony do przeszłości, czy też do przyszłości?
• Jakie są we mnie pragnienia dotyczące zmian: we wspólnocie domowej, Seminarium, Zgromadzeniu, a przede wszystkim w moim sercu?
• Czy jest we mnie postawa prowadząca do tego, że podcinam „skrzydła” sobie, ale również innym?

• W jakich sprawach dotyczących wiary odczuwam głębokie zakorzenienie?
• Które z moich postaw, są owocem wytrwałości w wierze?
• W jakich sprawach dotyczących mojego życia z Jezusem ciągle się upieram, jestem nieustępliwy Bogu?
• Przed jaką rzeczywistością do której zachęca mnie Jezus, odczuwam nadal opór i lęk?
• Jakie fakty z mojego życia duchowego wskazują na drętwotę mojego życia, na brak jego płodności?
• W jakich wydarzeniach, wiara dawała mi poczucie bezpieczeństwa?
• Które z napięć obecnych we mnie, wpływają negatywnie na mój rozwój wiary?
• Jaka jest moja wiara w Jezusa?
• Które z moich ważnych problemów rozwiązałem dotychczas, jako wierzący w Jezusa?
• Jakie są różnice w mojej wierze patrząc na początek życia seminaryjnego, kapłańskiego, zakonnego, a obecnie? Na czym polega ta różnica?

• Co jest, lub kto jest moją warstwą ochronną?
• Do kogo, lub do czego odwołuję się w chwilach zagrożenia, odczuwania że zostałem sam i zagraża mi określone niebezpieczeństwo?
• W jakich sprawach łatwo mnie urazić?
• Jak reaguję na słowa krytyki, obmowy, drwiny?
• Jaka jest moja postawa, gdy w mojej obecności ktoś jest ośmieszany?
• Jak się zachowuję w chwilach zagrożenia: zamykam się w sobie, obrażam się, atakuję, wyjaśniam, nie wycofuję się z tego, co uznaję za słuszne?
• Co jest przeciwko mnie?
• Kto jest moim wrogiem?

• Co jest, lub kto jest moją warstwą ochronną?
• Do kogo, lub do czego odwołuję się w chwilach zagrożenia, odczuwania że zostałem sam i zagraża mi określone niebezpieczeństwo?
• W jakich sprawach łatwo mnie urazić?
• Jak reaguję na słowa krytyki, obmowy, drwiny?
• Jaka jest moja postawa, gdy w mojej obecności ktoś jest ośmieszany?
• Jak się zachowuję w chwilach zagrożenia: zamykam się w sobie, obrażam się, atakuję, wyjaśniam, nie wycofuję się z tego, co uznaję za słuszne?
• Co jest przeciwko mnie?
• Kto jest moim wrogiem?

• Jakich spraw dotyczy moje wzrastanie w łasce?
• W jakim wymiarze mojego życia dokonał się wzrost w mądrości?
• W czym dojrzałem; w jakich sprawach świadomie dojrzewam, a w jakich nie chcę dojrzeć?
• Z czym jest związane moje zagubienie się?
• Czy mam świadomość, że Bóg mnie szuka i wytrwale oczekuje na mój powrót?
• Od jakiego dobra odszedłem; w czym przejawia się moja niewierność - czy odczuwam niepokój i ból?
• Czego szukam na obecnym etapie życia kapłańskiego, zakonnego, seminaryjnego?
• Czy rozumiem co Bóg mówi do mnie?
• Dlaczego nie rozumiem, dlaczego nie dociekam, jaka jest przyczyna mojego nie rozumienia Boga?
• W jakich sprawach odnoszących się do Boga jestem obecny, a w których sprawach mnie nie ma?
• Co jest przeszkodą, by w sposób bezwarunkowy oddać się do dyspozycji Boga?
• Jak w moim życiu wygląda poszukiwanie woli Ojca, który jest w niebie?
• Na co się zdecydowałem, co wybrałem w zakresie spraw dotyczących życia z Bogiem, w Bogu?
• Jakie są wybory mojego serca od początku tego roku?
• Jakie bolesne, przykre dla mojego życia są skutki braku odpowiednich decyzji, właściwych wyborów?
• Które z moich wyborów w ostatnim czasie, nazwałbym nowymi?
• Jakie wybory nie są dla mnie łatwe?
• Które z wyborów w ostatnim czasie wymagały ode mnie wielkiego zmagania, wielkiego trudu, walki?
• Przez który z wyborów, spłynęło na mnie w ostatnich miesiącach pocieszenie?
• Co w moim życiu kapłańskim, konsekrowanym jest rozmyte, w czym brak jasności i przejrzystości?
• Czy jest we mnie usilna modlitwa o pragnienie bycia w tym, co należy do mojego Ojca?

• Co robię z podwójnym sercem?
• Jaki grzech, stał się dla mnie prawem?
• Którego grzechu w moim życiu wstydzę się najbardziej?
• Czy panuję nad sytuacją duchową, moralną, wspólnotową mojego życia zakonnego?
• A może coś z tego wymknęło się spod kontroli, troski, mądrego czuwania?
• Czy nadal chcę dla Jezusa i w Jego imię cierpieć, ponosić ofiary, które świat, albo bracia nazwaliby głupotą, naiwnością, oraz, że nie ma sensu tak się poświęcać?
• Czy postawa Jezusa jest dla mnie nadal wezwaniem do naśladowania Go w tym, co najtrudniejsze?
• Na jakie pokusy, na które z trudności życia, nie jestem przygotowany?
• Jakie zło w dotychczasowym życiu zatrzymałem na sobie?
• Jakie zło przekazywałem dalej?
• Czy chciałabym się na kimś we wspólnocie, czy w moim Zgromadzeniu odegrać: według zasady – „Oko za oko i ząb za ząb”
• Czyje ciężary, problemy, zranienia - biorę na siebie?
• Czy bracia we wspólnocie kapłańskiej, zakonnej śpiewają?
• Jak upominam?
• Czy w upominaniu wyrażam troskę o człowieka?

• Na czym polega w moim życiu nieuporządkowane dążenie do bycia wielkim, kimś wyjątkowym, bez względy na cenę - ważnym w oczach innych?
• W jaki sposób objawiała się w moim życiu postawa służby wobec Boga i człowieka?
• W czym wyraża się moja wierność Jezusowi?
• Które z przeciwności w ostatnich latach, szczególnie wystawiały moją wiarę na próbę?
• Czy pojawiało się we mnie pragnienie odejścia z drogi wskazanej przez Jezusa, z drogi powołania do życia kapłańskiego, konsekrowanego?
• Co przyczyniło się do tego, że pozostałem i chcę być z Jezusem?
• W jakich sprawach szczególnie cierpiałem?
• Czego mnie te doświadczenia, w wymiarze wiary nauczyły?
• W czym, za łaską Jezusa okazałem swoją wytrwałość?
• Jak reagowałem na pojawiające się w moim życiu przeciwności?
• Od jakich przeciwności najczęściej uciekałem i ciągle usiłuję uciec?


• W jakich sprawach na drodze życia duchowego, jestem szczególnie czujny?
• Wobec jakich wydarzeń odczuwam strach?
• Czy proszę Jezusa o poznanie tego, czego jeszcze w swoim życiu sobie nie uświadamiam?
• W których sytuacjach podążam za innymi, z innymi?
• Dlaczego w wielu kwestiach nie mam własnego zdania?
• Kiedy nie przejawiam samodzielności w myśleniu?
• Jakie lęki pojawiają się we mnie, gdy nie stać mnie na samodzielne, odważne podejmowanie decyzji, dokonywanie wyborów w zgodzie z wiarą w Jezusa?
• Na jakie sprawy, wydarzenia, ćwiczenia duchowne, moje serce stwardniało?
• Czego boję się najbardziej w tym życiu, które jest przede mną i dlaczego?
• Co jest dla mnie trudne, czy bardzo trudne w powołaniu kapłańskim, zakonnym?
• Co wnosi w moje życie radość i odczuwanie wolności, więzi z Jezusem?

1. Wydaje się, że syn marnotrawny traktował bardzo lekko możliwość życia w domu z ojcem, pod jednym dachem. Na ile ja, moje powołanie do kapłaństwa, wezwanie do życia radami ewangelicznymi, traktuję jako wyróżnienie, wyjątkowy dar do życia w bliskości Boga, w „cieniu Ojca”. 

2. Syn marnotrawny był zainteresowany „połową majątku”, który mógł otrzymać od Ojca, natomiast nie zależało mu na samym Ojcu. Na co w moim życiu zwracam większą uwagę, na dary, które mogę od mojego Boga otrzymać, czy też na Niego samego: jakie jest Jego myślenie, Jego wola, Jego pragnienia? 

3. Młodszego syna z przypowieści, wydaje się, że nic nie wiązało z Ojcem. Jakby doświadczenie ojcowskiej troski, i serca, nie było dla niego dominującym przeżyciem. Co mógłbym powiedzieć o moim doświadczeniu miłości Boga? Jakie ślady Jego życzliwości, troski w moim życiu jestem w stanie rozpoznać? 

4. Syn marnotrawny żył rozrzutnie, tracił to, co otrzymał. Tracił to, nad zdobywaniem czego sam się nie trudził, co go nie kosztowało. Wydaje się, że nie znał wartości daru otrzymanego. Na czym polegała moja rozrzutność w czasie Wielkiego Postu? Co traciłem w wymiarze życia duchowego, moralnego? Na ile jest we mnie obecna potrzeba refleksji, nad hojnością Bożego obdarowania? 

5. Młodszy syn doświadczył życia: w nieczystości, poniżeniu, głodzie, utracił przyjaciół. Jakie jest moje doświadczenie z ostatniego czasu: nieczystości, upokorzeń, oddalenia od Boga i człowieka? Jakie uczucia, jakie wybory, pragnienia rodzą się we mnie w tej sytuacji? 

6. Gdy poczuł głód, musiał jeść strąki z koryta świń. Pomyślał o Ojcu i tych, którzy w Jego domu mają pod dostatkiem chleba. Co najczęściej sprawia, że myślę o moim Bogu: osaczenie przez grzech, upokorzenia, obowiązek wynikający z powołania do modlenia się, czy wewnętrzna potrzeba? 

7. Głód użycia tego, co jest na świecie, każe młodszemu synowi odejść z domu Ojca. Głód chleba, sytuacja niezwykle trudna, w jakiej się znalazł, skłania go do powrotu w ramiona Ojca. Jakie są moje głody? Co one robią ze mną, a co ja z nimi czynię? Gdzie umiejscawiają mnie dominujące we mnie głody: blisko Ojca, czy daleko od Niego? Na ile zauważam możliwość rozmawiania z Ojcem o moich głodach? Czy wierzę w to, że On zaspokaja każdy głód i każde pragnienie? 

8. „Ojciec wzruszył się głęboko” Dobrze jest prosić Boga o głębokie wzruszenie się, Jego przebaczaniem, wzruszenie się Jego wzruszeniem nad moim powrotem, moją spowiedzią. Jak często towarzyszy mi radość, wdzięczność z bliskości Pana, Jego dobroci, miłosierdzia, „wybiegania naprzeciw”, „długiego całowania” mnie, jako marnotrawnego? Czy dostrzegam hojność Ojca, przez Syna czynioną w odnawianiu mojego serca, mojej duszy? 

9. Powrót – i ogromna radość Boga. Powrót – i przyobleczenie w najpiękniejszą szatę, pierścień i sandały. Powrót – i wielka uczta. Dobrze jest prosić Pana o doświadczenie tej radości, która jest Jego udziałem, gdy mnie odzyskuje, gdy wracam. Czy jest we mnie doświadczenie związane ze Spowiedzią św. - ożyłem dla Ojca, odnalazłem się dla Ojca?